Dziś ma swoją premierę najnowsze wydawnictwo cenionej u nas norweskiej formacji Airbag. To rzecz koncertowa, A Day In The Studio / Unplugged In Oslo, która tak naprawdę, po raz kolejny, jest symbolem pandemicznych czasów, w których przyszło nam żyć. Bowiem grupa, nie mogąc odbyć trasy koncertowej i zaprezentować podczas niej utworów z najnowszego albumu A Day At The Beach z powodu lockdownu, udała się do Subsonic Society Studio w Oslo (gdzie nagrała swoje ostatnie albumy studyjne) i wykonała akustyczny set. Można go zresztą było obejrzeć na kanale youtube zespołu, wczesną jesienią zeszłego roku. Zespół tak wyjaśniał całą sytuację: 2020 rok był dla nas wszystkich trudnym rokiem. Z naszym nowym albumem, A Day At The Beach, w czerwcu zaplanowaliśmy trasę koncertową i występy na żywo dla wszystkich naszych fanów i przyjaciół, ale tak się nie stało. Mimo to chcieliśmy zrobić coś specjalnego, co pozwoliłoby nam połączyć się z naszymi fanami i podziękować za wsparcie w tych trudnych czasach. Wykonanie tej akustycznej sesji pozwoliło nam ponownie przyjrzeć się utworom z nowego albumu, a także kilku starym. Z pewnością to było nowe wyzwanie, ale też zabawne i inspirujące doświadczenie.
A czy dla słuchaczy może być to rzecz równie intrygująca. Raczej nie. Ot, w niespełna 40- minutowym występie znajdujemy trzy nagrania z ostatniej płyty (stąd lekko zmodyfikowany tytuł, jak i okładka nawiązująca do tegoż albumu), jeden do tej pory niepublikowany utwór (Come on In), który jednak… znalazł się w 2004 roku na debiutanckiej EP-ce Norwegów, oraz dwa nagrania z debiutu Identity (Colours, Sounds That I Hear). Te ostatnie wszak tylko w edycji CD/LP. Wszystkie kompozycje zaprezentowane zostały na dwie akustyczne gitary i partie wokalne. Nie zdziwię się, jak ktoś nazwie to lekko złośliwie, takim ogniskowym graniem. Okej, niewątpliwie te wersje pokazują ciekawą melodykę utworów Airbag, niemniej odarte z pięknych klawiszowych teł robiących klimat i melancholię, czy ciekawych partii elektrycznej gitary Bjørna Riisa na dłuższą metę nużą i wcale nie intrygują. To raczej ciekawostka, rzecz dla najwierniejszych fanów zbierających wszystko. Do posłuchania i postawienia na półce. Bo nawet dołączona płyta DVD z siedzącymi w studiu panami odgrywającymi materiał nie może porywać.