W lutym tego roku ze swoim dziesiątym albumem powróciła formacja Mogwai. Szkocka grupa jest już niemalże ikoną post rocka i każde jej wydawnictwo jest z pewnością wydarzeniem dla miłośników stylu. Płyta As The Love Continues to następczyni wydanej w 2017 roku Every Country's Sun. Nie wolno jednak zapominać, że w tym okresie muzycy nie próżnowali, bowiem wydali dwa albumy ze ścieżkami dźwiękowymi – do filmu Kin (2018) i serialu ZeroZeroZero (2020).
Płyta ukazała się dokładnie 19 lutego, w 25. rocznicę wydania pierwszego singla Tuner / Lower i już po tygodniu znalazła się na pierwszym miejscu brytyjskiej listy najlepiej sprzedających się płyt, co zresztą grupa określiła całkowicie surrealistycznym. Krążek pierwotnie miał być rejestrowany w Ameryce, ale pandemia zatrzymała muzyków w Wielkiej Brytanii i ostatecznie został zapisany w Worcestershire z producentem Dave'em Fridmannem, z którym muzycy pracowali zdalnie. Co ciekawe, artyści promowali płytę, tydzień przed premierą, koncertem w Glasgow transmitowanym w sieci. Podczas niego przedpremierowo wykonali album w całości, co w pewnym sensie było strzałem w kolano. Po premierze As The Love Continues zaczęły się bowiem pojawiać głosy, że nowy materiał zdecydowanie lepiej broni się w wersji koncertowej, niż studyjnej.
Zatem jaka jest ta nowa muzyka Szkotów? Zasadniczo nie przynosi wielkich zaskoczeń. Płyta wydaje się naturalną kontynuacją Every Country's Sun. Czuć to zresztą w samym brzmieniu. Muzycy podobnie jak na poprzednim wydawnictwie skorzystali z producenta Dave’a Fridmanna. Ponadto, podobnie jak na Every Country's Sun, także i tu ta instrumentalna formacja zdecydowała się na jeden utwór wokalny (Ritchie Sacramento). Jednak mimo podobieństw, muzyka Szkotów na As The Love Continues najzwyczajniej się broni. Wyjątkową melancholią, nastrojem, ładnymi muzycznymi tematami i wreszcie różnorodnością. Godzina muzyki wpisana w jedenaście kompozycji nie sprawia wrażenia jednorodnej masy, jak to często bywa w post rocku. Bo o ile rozpoczynający całość To the Bin My Friend, Tonight We Vacate Earth, z początku delikatny, potem wzniosły i patetyczny, jest w zasadzie kwintesencją stylu, tak już Here We, Here We, Here We Go Forever ma fajny syntetyczny rytm, ciekawy motyw wokalu przepuszczonego przez wokoder oraz zapamiętywalną melodię. Promujący album pierwszy singiel Dry Fantasy znów z początku atakuje elektroniką, w wyrazie jednak jest bardzo oniryczny i zarazem mocno ejtisowy. Z kolei Ritchie Sacramento to jedyna w pełni wokalna kompozycja, niezwykle nośna i atrakcyjna, zaśpiewana przez Stuarta Braithwaite jakby beznamiętnym głosem i przywołująca dream popowe klimaty. Sama piosenka jest zresztą dedykowana muzycznym przyjaciołom artystów, którzy odeszli, w tym głównie Davidowi Bermanowi z Silver Jews i Scottowi Hutchisonowi z Frightened Rabbit. Warto też zatrzymać się przy Fuck off Money z ponownie wykorzystanym wokoderem (tym razem w roli głównej Barry Burns), trochę post punkowym Ceiling Granny i zaaranżowanym z symfonicznym rozmachem Midnight Flit. W tej ostatniej kompozycji słyszymy piękne smyczkowe tematy grane przez orkiestrę w Budapeszcie, kierowaną przez Atticusa Rossa (Nine Inch Nails) z… Los Angeles. Trudno też pominąć nastrojowy Pat Stains z saksofonowymi formami Colina Stetsona.
Podsumowując, Mogwai jest na As The Love Continues w bardzo dobrej formie oferując niezwykle urzekającą, przejmującą oraz przestrzennie brzmiącą muzykę. Album powinien być wysoko w tegorocznych post rockowych (a może i nie tylko) podsumowaniach.