BlackLight to kolejny debiutant w stajni Lynx Music. Krakowska grupa powstała ledwie w 2019 roku, choć gdy spojrzymy na zamieszczone w książeczce zdjęcie formacji widać, że panowie (a jest ich pięciu) młodzieniaszkami już nie są i pewnie jakiś bagaż muzycznych doświadczeń mają. Ponoć każdy z nich wywodzi się z różnych gatunków muzycznych a na materiał z Follow The Future wpływ miały różne gatunki muzyczne od Dead Can Dance, Opeth, Rush, Tool po Riverside. Ale uwaga, niech was nie zwiodą te nazwy, bo tak naprawdę bezpośrednie odniesienia do twórczości tych składów są tu w śladowych ilościach (już wyobrażam sobie miny fanów DCD, czy Opeth odpalających płytę).
Z czym zatem mamy do czynienia na Follow The Future? Z dziewięcioma niedługimi (w granicach 3 – 4 minut) kompozycjami składającymi się na niespełna 40-minutowy materiał. Materiał, który charakteryzuje dosyć miękkie, stonowane, rockowe granie, zaaranżowane na dwie gitary, bas, bębny i wokal, bez większych udziwnień i zaskoczeń, stawiające raczej na klimat i nastrój.
Płyta sprawia wrażenie spokojnej i piosenkowej, choć w obrębie poszczególnych, dość krótkich, form muzycy zmieniają tempo (np. And I, Gater, When I See You). Praktycznie w każdej natrafimy na gitarowe sola autorstwa Roberta Kurzyńskiego, choć nie spodziewajcie się po nich progresywnych tyrad i uniesień. Dla In My Eyes i My Life bazą stają się z kolei akustyczne brzmienia gitary. Natrafimy jednak i na mocne gitarowe, wręcz metalowe figury (When I See You, On The Road).
Nieco inny klimat wnoszą dwie kompozycje lekko odstające od całości – Pre Road i On The Road. Ta pierwsza, instrumentalna, choć oddzielona od drugiej, stanowi jakby wstęp do niej. Obie rzeczy są mroczne, mniej piosenkowe i faktycznie znajdziemy w nich (szczególnie w On The Road) źdźbło psychodelii, transu i Toolowego posmaku.
To granie dosyć melodyjne (podobać się może kilka refrenów), do tego dobrze zaśpiewane przez Marcina Kocielskiego, choć w jego anglojęzycznych partiach da się delikatnie wyczuć nasz rodzimy akcent. Przyzwoity debiut, którym jednak najpewniej świata nie podbiją. Można ich jednak posłuchać.