Peter Daltrey: „Zrobiliśmy kupę sesji radiowych, nagraliśmy dwie płyty długogrające i jako Kaleidoscope nadal byliśmy w tym samym miejscu. Dave Symonds był naszym mentorem. Dobrze się dogadywaliśmy. Był miłym facetem. Było jasne, że nasza dotychczasowa wytwórnia płytowa, Fontana straciła do nas cierpliwość, pomimo że nie była to nasza wina. Pewnego dnia Dave powiedział: „Czy myślałeś o ucieczce z Fontany?, Trzeba iść dalej. Twoja muzyka rozwija się. Dlaczego się nie ruszysz? Zgodziliśmy się. Opracowaliśmy plan. Ed i ja zaczęliśmy pisać o wiele bardziej dojrzałe piosenki i teksty, poszerzyliśmy instrumentację i zmieniliśmy nazwę grupy. Na Fairfield Parlour”.
W całej historii muzyki chyba na ogół to nie jest normalne, aby zespół zmienił nazwę, pozostając tym samym zespołem. Zdarza się to, gdy grupa rozpada się lub lider odchodzi wraz ze swoją nazwą lub gdy dopiero stawiane są pierwsze kroki w tym biznesie. W tamtym czasie płyty grupy Kaleidoscope niestety nie osiągnęły spodziewanego sukcesu, dopiero po latach otrzymały należne im uznanie.
19 listopada 1969 roku muzycy weszli do studia i odbyli pierwsza sesję nagraniową jako Fairfield Parlour. Dziesięć dni później sesja została zakończona a dwanaście piosenek zostało zmiksowanych, dopracowanych i odkurzonych by w 1970 roku ujrzeć światło dzienne jako „From Home to Home”. Płytę wydała wytwórnia Vertigo. Od razy muszę zaznaczyć, że Kaleidoscope należy do moich ulubionych kapel brytyjskiej psychodelii a płyta „Faintly Blowing” jest jednym z najlepszych albumów z tamtych lat.
Nic dziwnego, że „From Home to Home” przemawia do mnie w podobny sposób, a że jest to fantazyjna hybryda czerpiąca pełną garścią z kolorowych kwaśnych fabuł tylko dodaje pełnego smaku. Struktury piosenek zebrane zostały w pop, folk, blues i rock przez siły duetu autorskiego Daltry/Pamer i podobnie jak na wcześniejszych płytach zaszczepione zostały psychodelicznymi jajnikami, szukającymi rozkosznych fantazji. W tym albumie panuje również smutny, żałobny nastrój, doskonale oddany przez wyraźnie prześladujący wokal Petera Daltreya.
Kompozycje zawarte na „From Home to Home” skradają się i pełzają, splatają piękne melodie dając im długie życie. Melodyczne doświadczenia w dużej mierze oparte zostały na beatlesowskich sentymentach, ale orkiestracja poszczególnych numerów dodała im nutki baśni i przejścia na drugą stronę lustra. Otwierający płytę numer „Aries” jest słodko-gorzkim wspomnieniem i poczuciem żalu w formacie elektroakustycznym podobnie jak kolejny „In My Box” ale „By Your Bedside” jest już folkową podróżą wzmocnioną partią fletu i doprowadzającą do obnażonych wierzchołków śnieżnych krain. I tak łatwo słucha się tych melodii i pogrąża się w tym nierealnym świecie, który osiąga zenit w majestatycznej „Emily”, wywołującej smutek podkreślony orkiestracją. Jest jedno żywe wspomnienie o tym utworze. Daltrey: „Podczas ostatniej sesji miksowania w Olympic Studios w Barnes, Dave przedstawił nam mix „Emily”. Był tak dobry, że ludzie będący w studio przez dłuższy czas pozostawali ze łzami w oczach. Zebrane harmonie wokalne sprawiły, że wszystkie anioły były dumne. Odtwarzanie odbyło się na poziomie wywołującym trzęsienie ziemi. Potem pojechaliśmy do domu Dave’a przekonani, że stworzyliśmy najlepszy utwór muzyczny, jaki kiedykolwiek postanowiono nagrać na taśmie. Chociaż ostateczna wersja jest dobra, Dave stracił coś z tego majestatu w kolejnych miksach. No cóż lubił się bawić”.
Ale i tak jest to numer krzyżujący wspaniałe oblicze psychodelicznej działki.
Figlarne podejście do muzycznych inspiracji doprowadziło do urozmaicenia utworów, choćby w „The Glorious House of Arthur” satyrycznym kolażu o średniowiecznym temacie lub kolejnym kapryśnym numerze „Monkey”. Zaskakuje krótki szkic „Chalk on the Wall” będący posiekanym instrumentalnie folkiem. A „Sunny Side Circus” jest eksperymentalną psychodeliczną śpiewką lekko bujającą w kołowrotku wydarzeń ustawiającą ten album w pierwszym szeregu brytyjskiej psychodelii.
To bardzo dobrze, że taka muzyka powstawała, to bardzo dobrze, że można do niej dotrzeć i jej wysłuchać, to bardzo dobrze….