Formacja Jerzy Górka Artkiestra nie powinna być obca naszym uważnym czytelnikom, bowiem 10 lat temu recenzowaliśmy bardzo udany, wydany w 2005 roku, debiut grupy zatytułowany Struktury. Przypomnijmy jednak, że to andrychowski zespół kierowany przez perkusistę Jerzego Górkę, byłego muzyka nieistniejącej już grupy Golem. Zespół przez te lata dotykały dosyć silne personalne roszady. Dziś formacja jest kwintetem ale warto dodać, że podczas historycznego, koncertowego debiutu w sierpniu 1998 roku w andrychowskim Klubie 69 Pod Basztą, wśród dziesięciu (!!) muzyków byli dwaj członkowie dzisiejszego składu, Jerzy Górka i klawiszowiec Piotr Rupik.
Tyle historii, czas kilka słów poświęcić samej muzyce. A ta naprawdę może zaciekawić słuchacza poszukującego wartościowej, niebanalnej i do tego świetnie zagranej muzyki. Okej, może i panowie nie są odkrywczy w swoich muzycznych eksploracjach, bo wielu usłyszy faktycznie i King Crimson, i Mahavishnu Orchestra czy SBB (tych inspiracji nie ukrywają sami artyści na swojej stronie). I cóż z tego? Wszak z takim, wcale niełatwym, graniem trzeba się umieć zmierzyć i mieć do tego trochę talentu. Poza tym, w naszym kraju niewielu tak gra i gdy odpaliłem po raz pierwszy krążek miałem uczucie słuchania jakiegoś zagranicznego składu.
Na Drugim wołaniu (oprawa graficzna zawiera także tytuły albumu i poszczególnych utworów w anglojęzycznej wersji) dostajemy sześć instrumentalnych kompozycji utrzymanych w stylistyce fusion, jazz- i art-rocka. We wszystkich utworach zwraca uwagę biegłość techniczna muzyków, co nie powinno dziwić. Każdy z nich ma już spory bagaż muzycznych doświadczeń i z niejednego pieca chleb jadł. I to słychać. Szacunek budzi praca sekcji rytmicznej. Górka gra z dużym czuciem, a bas Jury soczyście pulsuje praktycznie w każdym utworze, dokładnie tak, jak powinien w takiej stylistyce. Posłuchajcie zresztą Seneki, czy Mandali. No i jest tu wreszcie mnóstwo instrumentalnych popisów solowych, czy to na klawiszach (wspomniany Piotr Rupik), czy na gitarze (Michał Kołodziejczyk). W ich figurach słychać dążenie w kierunku luźniejszej formy, mocno improwizowanej. Same kompozycje są zresztą tak skonstruowane, że mogą być doskonałą bazą do improwizacji.
Trudno tu cokolwiek wyróżniać. Utwory są równe, szczególnie pierwsze cztery (Żarty się skończyły, Drugie wołanie, Seneka, Mandala – każda oscylująca w granicach 9 minut) mocno rozbudowane i wielowątkowe a artyści żonglują w nich muzycznym kontrastem. W takich Żarty się skończyły i Seneka słychać w partiach gitary i instrumentów klawiszowych delikatne orientalizmy. A w Drugim wołaniu ewidentnie zbliżają się do Crimsonowego Red. Nie szkodzi. Słucha się tego dobrze a moim ulubionym tu kawałkiem jest Mandala. Warto.