Czwarte studyjne wydawnictwo austriackiej formacji PHI, które światło ujrzało w pierwszej połowie minionego już roku. Od poprzedniego, wydanego cztery lata temu, krążka Now The Waves Of Sound Remain, sporo się u nich zmieniło. Do grupy dołączył gitarzysta Stefan Helige, który przejął niejako obowiązki jednego z liderów formacji, Markusa Bratusy. Ten ostatni, przez fatalne w skutkach zdarzenie związane z utratą części palca, zmuszony był ograniczyć swą grę na gitarze, na rzecz instrumentów klawiszowych. Do tego, do składu powrócił dawny bębniarz kapeli, Nick Koch. I tak oto z tria zrobił się kwartet a wszystko to nie pozostało bez wpływu na nową muzykę formacji.
I wydaje się, że jest jeszcze lepiej niż na poprzednim albumie. Już na pochodzącej z 2015 roku, bardzo udanej koncertówce Waves Over Vienna czuć było rosnącą formę. Tu artyści prezentują swój absolutnie najbardziej dojrzały krążek, który nieco zmienia ich oblicze.
Bo o ile wcześniej mieliśmy u nich do czynienia z bardziej brudnymi i surowo brzmiącymi gitarami, kłanianiem się latom siedemdziesiątym oraz niekiedy psychodelicznymi klimatami, tu dostajemy granie zdecydowanie bardziej nowoczesne, zresztą, przy okazji, świetnie wyprodukowane i brzmiące bardzo soczyście.
Można oczywiście wrzucić ich do progmetalowej szuflady, bo nie da się ukryć, że najwięcej z niej czerpią. I to byłoby najprostsza droga, jednak mocno na skróty. Sześć kompozycji, zwykle rozbudowanych do 8, czy 9 minut, do tego wielowątkowych, ze zmianami tempa, klimatu i muzycznych motywów. Tym razem jednak jest chyba jeszcze bardziej mrocznie a to za sprawą charakterystycznych, bardzo ciętych, matematycznych wręcz riffów. Nisko strojone gitary przybliżają ich do djentowych rozwiązań (Children of the Rain, Amber), słychać też wycieczki w kierunku nu metalowej formy (Dystopia).
Trudno tu coś wyróżniać, bo wszystkie kompozycje są naprawdę równe. Mają nośne melodie (Children of the Rain, Existence), zgrabne gitarowe sola (In the Name of Freedom, Dystopia, Amber), czy ciekawie i intensywnie wykorzystywaną elektronikę (In the Name of Freedom). W poprzedniej recenzji przywoływałem nazwy Tool, Sieges Even, czy Rush. Tu już raczej bym się nimi aż tak nie posiłkował i… na jednym festiwalu posłuchałbym ich z mniej znanymi składami, takimi jak Second Relations (zresztą też austriacki), greckimi POEM i Mother Of Millions, a z bardziej znanych, na przykład z Soen i Caligula’s Horse.