To premierowy tekst o formacji PHI w naszym serwisie, choć kapela wcale taka młoda już nie jest. Przedstawmy zatem ich proszę. Pochodzą z austriackiej Styrii a ich początki sięgają 2006 roku. W swojej dyskografii mają wydany w 2011 roku pełnowymiarowy debiut For The Love Of Ghosts oraz opublikowany dwa lata później krążek Years Of Breathing. W międzyczasie była jeszcze EP-ka The Deflowering Of Reality. PHI to rockowe trio, w skład którego wchodzą wokalista i gitarzysta Markus Bratusa, śpiewający basista Arthur Darnhofer-Demàr oraz nowy nabytek grupy, perkusista Gabe Cresnar (na wcześniejszych trzech wydawnictwach rolę tę pełnił Nick Koch). Latem tego roku muzycy podpisali umowę z należącą do muzyków RPWL, Yogiego Langa i Kalle Wallnera, wytwórnią Gentle Art Of Music i jej efektem jest ten oto trzeci krążek formacji.
To cóż grają muzycy na Now The Waves Of Sound Remain? To dziewięć numerów i niespełna 50 minut progresywnego rocka wcale jednak nie tak oczywistego i prostego do sklasyfikowania (sami artyści określają swój styl jako post progressive rock). Bo kompozycje są wielowątkowe, z intensywnym kombinowaniem w rytmice. Sporo w nich kontrastów, w których zderzają się z jednej strony delikatne gitary i dosyć ciekawe harmonie wokalne, a z drugiej gitarowe ściany dźwięku. I nie dotyczy to tylko najdłuższych w zestawie Welcome Tomorrow i Now The Waves Of Sound Remain. Niewątpliwie mocno hołdują latom siedemdziesiątym. Dosyć momentami brudne i surowo brzmiące gitary kierują słuchacza w stronę rocka psychodelicznego. Zresztą końcówka tytułowej kompozycji z psychodelicznym odjazdem tylko to potwierdza.
Możemy jednak także liznąć i progresywnego metalu w This Last Favour opartym momentami na matematycznym, nieco poszatkowanym riffie. A w takim Tune In Zone Out usłyszeć też możemy inspirację Porcupine Tree. Gdzieś tam w kilku fragmentach unosi się duch lekko karmazynowej muzyki, starego Rush, czy wreszcie Amerykańskiego Tool. Z mniej znanych inspiracji bezwzględnie wymieniłbym inny niemiecki zespół z progresywnej półki – znany naszym czytelnikom i już nieistniejący niestety Sieges Even. Jeżeli brakuje wam takiego grania, choć w bardziej mrocznej i ciemniejszej odsłonie, spokojnie możecie po ten album sięgać. Tym bardziej, że jak piszą artyści, to ponoć muzyka z podwójnym dnem a sam koncept albumu dotyczy właśnie roli i znaczenia muzyki.