Chilijczycy z Battlerage na scenie heavy metalowej istnieją od 2002 roku, więc stosunkowo od niedawna, a „Blood, Fire, Steel” to ich drugi krążek, na którym znalazło się 8 premierowych piosenek. Muzyka zawarta na tym albumie jest przesiąknięta do granic możliwości epickim heavy metalem spod znaku Manowar, a co za tym idzie – tematyką bitew, wojowników, glorii itp. w tekstach. Przez prawie 51 minut przewija się cień Królów Metalu.
1. „The Devil’s Wings Bring Fire from Hell”
Iście diabelski początek, nie ma co! Potężna moc bije z tego kawałka, jest niczym „machina agresji”, która pędzi naprzód i niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze. Zaczynamy jak Accept w szczytowej formie, a dalej mamy rasowy heavy metal, który nie grzeszy wspaniałymi riffami oraz mocnym, pełnym agresji wokalem. Solówka jest tak piękna, że równie dobrze mógłby ja wykonywać sam Ritchie Blackmore. Za to należą się brawa. W młodzieży drzemie siła i tutaj to słychać – zarówno w grze muzyków, jak i samego wokalisty.
„The evil one ruling our lives
Mine, yours and yours!
Creation is dying forever
Can you trespass death doors?”
2. „Die by the Power of the Axe”
Ostre wejście przywodzi nam na myśl pierwsze dokonania Iron Savior, a jeśli chodzi o tekst to mamy ukłon w stronę Manowar. Przez te 6 minut – wierzcie mi na słowo – nie będzie się wam nudziło. Chóralne zaśpiewy oraz energia, którą wydobywają gitary, są świetne! I do tego fajna solówka. Heavy Metal Never Dies!
„Hear the pounding metal power
Time has come for us to take their heads
Liar bastards’ final hour
They will find the blessing of the death”
3. „Battlefield Belongs to Me”
Battlerage daje nam porządnego kopa w postaci riffów przypominających „Genghis Khan” i „Soldiers of Hell” piratów z Running Wild. Poza tym mamy tutaj U.D.O.-wski wokal, co wprawia w zakłopotanie. Czy chłopaki nie mają nic do powiedzenia poza zżynaniem od tuzów? Chyba stać ich na nowatorstwo, które by ugruntowało pozycję zespołu w świecie heavy metalu. Nie wiem. Wiem za to, że ostatni wers jest podobny do skrzeczącego Tobiasa Sammeta z piosenki „Save Us Now” jego macierzystej formacji Edguy. Solówka jest jak najbardziej na miejscu.
„Wounded and bleeding I was left to die
Entombed in corpses, dead for all to see
Returned in glory, now I am alive
My soul screams in fire
I raise the axe with power”
4. „The Blind Dead”
Science-Fiction? Coś tu nie gra… Jest mozolnie, trochę tak, jakby muzykom się nie chciało grać, a wokal wypada średnio. Na pewno na uwagę zasługuje solówka, ale czy utwór broni się jako całość? No, właśnie, nie bardzo. Czegoś mi tu brakuje. Wokal trochę podchodzi pod growl w wyższych partiach, a już sama piosenka jest, moim zdaniem, za długa. Gdyby była o połowę krótsza to może efekt końcowy byłby lepszy. Jednym słowem: niewypał.
„The curse lives on and on
Witchery of the dead
Horrors from beyond”
5. „Black Hordes, Arise!”
Ten song wynagradza nam wszystkie niedogodności związane z poprzednikiem i emanuje z niego pełna wigoru pozytywna energia. Tekst złowieszczy, ale do muzyki idealnie pasuje. Najlepsza jest jednak solówka. Śmiem powiedzieć, że coś w niej jest z solo Michaela Weikatha z Helloween.
„Blessed into death,
aries of the damned
Rise to join my ranks
and bring the world the end”
6. „Wine of the Wicked”
Na początku było Słowo. Słowo (a raczej słowa) wypowiedziane przez naszą rodaczkę Joannę Kamińską-Peruzzi, która w 2008 roku założyła wraz ze swoim mężem wytwórnię Metal On Metal Records. W „Wine of the Wicked” czuć powiew lat 80-tych – zarówno w słowie śpiewanym, jak i grze muzyków. Zalatuje trochę thrashowym klimatem.
„The chosen son begins the rite
His father is dead, in silence he lies
Return of the gods!
Celebrating the wine of the bold”
7. „Warmachine”
Wojenna maszyna ruszyła ku końcowi, wszędzie pustoszy ziemię, wprowadza zamęt. Gdzie się nie spojrzy – śmierć. Blisko 5 minut na zastanowienie się nad sensem życia. Dewiza „Carpe diem” jest tutaj jak najbardziej na miejscu, zwłaszcza że życie ludzkie jest zbyt krótkie. Bez ogródek: „Warmachine” kipi od heavy metalowych riffów, działa jak magnes, przyciąga elektryzującym brzmieniem. Jest w tym kawałku wszystko, co być powinno. Taki mały majstersztyk. Cudo!
„Crushing iron, ready for the kill
Murder masters, pain is all you feel
Head explosion, metal axes fly
Playing and killing
You are coming here to die”
8. „True Metal Victory”
I tak oto doszliśmy do końca, czyli opus magnum jakim jest „Prawdziwe Metalowe Zwycięstwo”. Pełne piękna gitarowe zagrywki, wokal pełen emocji, udane solówki – takie zakończenie mogłoby znaleźć się na każdej muzycznej przygodzie z epickimi, heavy metalowymi hymnami. Tych na „Blood, Fire, Steel” nie brakuje, swoje zdolności muzycy nam pokazali, ale niestety mają do powiedzenia tylko tyle, że nie potrafią docenić swoich instrumentów i wydobyć z nich czegoś swojego, czegoś, co na dłużej by utkwiło w pamięci słuchacza, a nie milion podobieństw do klasyków. Battlerage to nic innego jak „chilijska wersja niemieckiego heavy metalu”. Chciałoby się rzec (odnośnie okładki): „Hail to Germany!”. Ostatnie słowa należą jednak do zespołu:
„For metal we fight!
With leather and steel at our side
In glory we rise”
„For metal we die!
The heads of the false ones on high
No one will survive”