W 2015 roku po 6 latach przerwy supergrupa Cain’s Offering powróciła z nowym albumem - „Stormcrow”. Debiutancka płyta przypadła mi do gustu i z niecierpliwością czekałam na nowe dzieło Finów. To oczekiwanie się opłacało. Następca „Gather the Faithful” utrzymany jest w stylu symfonicznego power metalu. Zaczynamy od utworu tytułowego, który chóralnym śpiewem zaprasza nas do całej gamy symfonicznych smaczków. Muzycznie jest podobnie jak w „Sign of the Cross” Avantasii, ale w naszym przypadku nie mamy do czynienia z plagiatem, wręcz przeciwnie – symfoniczne zadęcie dodaje utworowi uroku i sunie do przodu, nie ma tu praktycznie żadnych potknięć, za co należy się plus. Myślę, że każdy kto lubi symfoniczny power metal, wyłapie wszystkie te nawiązania do ikon tego gatunku, które przewijają się przez całą płytę. „The Best of Times” nie ustępuje wcześniejszej piosence i gna wraz z wiatrem, który przynosi wspaniałą melodię i świetną grę muzyków, a Timo Kotipelto wydobywa z siebie przepiękne partie wokalne. Jak na początek to zapowiada się ciekawie.
„A Night to Forget” zaczyna się niczym „Broken” Sonata Arctica, ale słuchając całej piosenki utwierdzamy się w przekonaniu, że i tu jest cudownie. Bardzo przyjemny, skory do radości power metal. „I Will Build You a Rome” pędzi niemiłosiernie, nie zatrzymując się ani na chwilę. Jeden z lepszych kawałków jakie słyszałam w tym gatunku. Gratulacje, moi panowie! Tak się robi prawdziwy power metalowy hymn. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a przy tych dźwiękach słuchacz spędzi miło czas. „Too Tired to Run” to przepiękna, 6-minutowa ballada, która urzeka swoją melodią. Uderzające podobieństwo do ballad Edguy! Przyjemnie się tego słucha, można się również nieco rozmarzyć. Polecam usiąść w fotelu, zamknąć oczy i cieszyć się tymi kilkoma chwilami muzycznej opowieści. „Constellation of Tears” to kolejna pozycja na „Stormcrow”. Nie sposób się przy niej nudzić – bawi i wzrusza. Perkusista pedałuje jak oszalały, klawiszowiec mu wtóruje, a Timo śpiewa urokliwym głosem, który powoduje ciarki na plecach. Coś pięknego!
„Antemortem” to już całkiem inna muzyczna historia, brakuje tchu przy jej słuchaniu. Wysoki poziom – uwierzcie, ale przy tej piosence będziecie się świetnie bawili porównując ją do Nightwish z Anette Olzon. „My Heart Beats for No One” uderza ze zdwojoną siłą i nieśmiało próbuje przebić wcześniejszy song. I tu zespołowi się udało – cudowne melodie płyną z głośników, które radośnie pulsują. Następny w kolejności jest instrumentalny „I Am Legion”, który można porównać do spokojniejszych momentów w twórczości Edguy i Within Temptation, a także pobrzmiewa echo symfonicznego brzmienia z płyt Sirenii. Jednym słowem: 6 minut różnorodności, która idealnie wpasowała się w klimat tego albumu. Perkusista w „Rising Sun” pedałuje co sił w nogach, gitary wydobywają z siebie kapitalne riffy, a Timo jako wokalista robi ze swym głosem niesamowite rzeczy. Sonata Arctica odcisnęła tutaj swoje piętno.
Prawdziwie piękne zakończenie mamy w postaci wolnego „On the Shore”. Są naleciałości Stratovarius, ale i tak piosenka jest udanym zamknięciem drugiego dzieła Cain’s Offering. Dlatego dzieła, że ta muzyka ma duszę. Jako, że jestem bardzo związana ze sceną power metalową to stwierdzam fakt, że „Stormcrow” powinien znaleźć się na półce każdego szanowanego fana tego gatunku. Ten, kto go posłucha nie pożałuje. Jeszcze ostatnia dygresja: duch Stratovarius i Sonata Arctica wciąż czuwa nad Finami i mam nadzieję, że przyniesie kolejne dzieło w ich wykonaniu. Ja już zacieram ręce, nie warto przegapić okazji do posłuchania tak zacnej muzyki i to w tak doborowym składzie. Gorąco polecam!