Jest taki moment na tej płycie, gdzie głos Janis Joplin wypowiada to tytułowe, otwierające słowo, powtarzając trzecią sylabę, przeciągając tytuł piosenki w ciągu zaledwie kilku sekund, które trwają wieczność pogrążając się w smutku, cierpieniu i żalu. Jej ochrypły i szepczący, delikatny i surowy wokal przekształca „Summertime” George’a Gershwina z rozrywkowego utworu w pełen bólu i piękna klasyk psychodelicznego rocka. Jest to jedno z najważniejszych wykonań tej piosenki, zmysłowe i przesycone barbarzyńskim wrzaskiem ponad dachami świata. Jego czysta siła i pasja potrząsa białymi obłokami w uciekającym słońcu, gdy nie znajdziesz jej w jednym miejscu, nie trać nadziei, szukaj w innym, gdzieś się przecież zatrzyma, czekając na Ciebie. Utwór ten podkreśla nie tylko unikalną wokalną wszechstronność i moc Joplin, ale także ukazuje ogromne talenty Big Brother And The Holding Company, zespołu, który wspierał Janis.
„Cheap Thrills” powstał w 1968 roku i był jednym z najbardziej oczekiwanych wydarzeń muzycznych danego roku. Płyta utrzymywała się przez osiem tygodni na szczycie listy Bilboardu i ostatecznie została sprzedana w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Pomimo tego sukcesu był to też koniec współpracy Janis Joplin z zespołem. Zaledwie kilka miesięcy po jej wydaniu Joplin rozpoczęła solową karierę, która niestety zakończyła się 4 października 1970 roku. To wtedy Joplin znaleziono martwą w hotelu w Hollywood na skutek przedawkowania heroiny.
Jej spuścizna pozostaje tak silna jak nigdy dotąd, a dużą jej część stanowi porywający album „Cheap Thrills”. Chociaż jest tu tylko siedem piosenek, ich waga i zasięg tworzą nagrania prawie idealnej intensywności. I trzeba dodać, też coś o zespole. Otóż Big Brother And The Holding Company nie jest grupa towarzysząca Janis Joplin. To jest bardzo dobrze współbrzmiący twór funkcjonujący na równych prawach. Sam Andrew, James Gurley, Peter Albin i Dave Getz atakują nas z każdego utworu swoimi dzikimi, surowymi i kosmicznymi dźwiękami opartymi na bluesowej dynamice i przekształcają je w doskonały katalizator dla osobowości piosenkarki.
Płytę otwiera „Combination of the Two” i jest to świetny przykład psychodelicznego soulu w którym głos Andrew wspomagany jest przez Joplin i napędzany przez agresywną gitarę Gurleya. Charakterystyczne brzmienie kapel z San Francisco z przyprawami Motown słychać również w numerze „I Need a Man to Love”. Natomiast uduchowione, pełne tnących gitar popychających do szorstkiego i gniewnego wokalu „Piece of my Heart” jest rodzajem płomienia, który prowadzi do ekspresyjnego refrenu. W powracający do psychodelicznych odjazdów „Oh, Sweet Mary” mamy wokal prowadzący Sama Andrew, który napędzany zostaje toczącym się plemiennym bębnieniem i pokolorowanymi przez wschodnie melodie gitarami. Całość zamyka ponad dziewięciominutowy „Ball and Chain” bluesowej pieśniarki Big Mama Thornton. Jest to przygnębiająca, opresyjna fala emocjonalnej intensywności, która potwierdza miejsce Janis Joplin na szczycie żeńskich głosów w historii muzyki rockowej.