Po nagraniu znakomitej płyty „Deja Vu”, sytuacja w kwartecie Crosby Stills Nash & Young była mocno napięta. Szczególnie Stills i Young już mieli siebie dosyć. Aby to rozładować przedstawiciele wytwórni płytowej zaproponowali muzykom nagranie solowych płyt. Neil Young już wcześniej korzystał z tego pomysłu (miał już na koncie trzy albumy), a następnym w kolejce był właśnie Stephen Stills.
Po nagraniu dwóch płyt pod własnym nazwiskiem w 1972 roku Stills zdecydował się na założenie krótko działającego zespołu o nazwie Manassas.
Wiosną 1972 roku powstało dwupłytowe wydawnictwo podzielone na cztery części, które przedstawiło byłego muzyka Buffalo Springfield jako bardzo dobrego kompozytora, dla którego napisanie kilku świetnych piosenek nie było żadnym problemem.
W nagraniu płyty towarzyszyli Stillsowi Chris Hilman z zespołu The Byrds, Al Perkins, Paul Harris, Joe Lala, Dallas Taylor i Alvin „Fuzzy” Samuels. Oprócz nich nie zabrakło również paru znamienitych gości, jak chociażby Bill Wyman, czy Jerry Garcia .
„Manassas” jest to opus magnum Stillsa, szczyt jego możliwości jako kompozytorajego działalności zawierające tak różnorodną muzykę jak różne są źródła jego kompozycji. Płyta dzieli się na cztery rozdziały, które połączone są ze sobą w luźny sposób.
Strona pierwsza zatytułowana jest „The Raven” i poruszamy się w niej w klimatach bluesowych i blues rockowych. Już otwierająca płytę fantastyczna piosenka „Song of Love” pokazuje nam Stillsa, jako rasowego rockmana. Płonąca gitara prowadząca, odrobina latynoskich rytmów i świetny wokal rozpoczynają ten album, a w tej pierwszej części utrzymane w podobnym ostrym klimacie mamy jeszcze „Jet Set” w którym Stills oddaje swoją grą hołd Jimiemu Hendrixowi, czy „Anyway” bardzo zgrabną piosenkę o ładnej melodii.
Stronę drugą Stills zatytułował „The Wilderness”, hmmm… i tu pewne zaskoczenie.
To jest powrót Sillsa do korzeni. Bluegrass, country, folk dominuje w tych utworach. Mandolina, skrzypce, gitara pedal steel, to instrumenty będące na pierwszym planie w utworach z tej części. Ale nie jest tak źle.
Echa CS&N, a także country rockowe „Colorado” tylko bardziej jeszcze ubarwiają ten album. Przepiękna ballada „So Begins the Tusk” opowiadająca o rozstaniu z kobietą (Stills rozstał się ze swoją partnerką Judy Collins) potęguje nastrój pewnej zadumy nad losem życia.
Najbardziej zbliżona do dokonań kwartetu, w którym lider Manassas odgrywał niebagatelną rolę, jest część trzecia płyty znana pod tytułem „Consider”.
Mieszanka elektro-akustycznych, utworów wypełnionych dźwiękami organów oraz pianina elektrycznego sprawia, że ta strona jest bardzo kojąca i melancholijna. „It Doesn’t Matter” kompozycja Stillsa i Hilmana jest chyba najbardziej znaną pieśnią z tej płyty. Country rockowy utwór zawiera zabójcze solo Steve’a oraz latynoskie smaczki zaaranżowane przez Joe Lala’e, natomiast „The Love Gangster” wspólnie napisali Bill Wyman ze Stillsem. W tym funkującym numerze na basie również wystąpił Wyman. Co ciekawe w jednym, z wywiadów basista The Rolling Stones stwierdził, że gdyby odszedł ze swojej macierzystej kapeli, to tylko do Manassas. W tej części znajduje się również melodyjna, tajemnicza ballada „Johnny’s Garden”.
Jeśli kochasz „Bluebird” Buffalo Springfield, to jesteś w domu.
Część czwarta i ostatnia ma podtytuł „Rock and Roll Is Here to Stay”. Co tu mamy. Mój ulubiony numer „What To Do” jakbym słyszał Traffic, rasowy rocker „Right Now”, fantastyczny ponad ośmiominutowy jammujący „The Treasure(Take One)” oraz akustyczny „Blues Man”, z gitarą i wokalem Stillsa na pierwszym planie. Ten utwór jest poruszającym hołdem dla poległych bohaterów: Jimi Hendrixa, Ala Wilsona i Duane’a Allmana.
„Manassas” jest to opus magnum Stillsa, szczyt jego możliwości, zawierające tak różnorodną muzykę, jak różne są źródła tych kompozycji.