Dokształt koncertowy – semestr piąty.
Wykład ósmy.
„Iron Maiden”, bardziej znane jako „Live at The Rainbow”, to pierwsza pozycja obszernej videografii Iron Maiden. Zarejestrowany koncert odbył się 21 grudnia 1980 roku w Rainbow Theatre, a wydany został na wiosnę 1981 roku. Był to jeden z pierwszych występów nowego gitarzysty Adriana Smitha z Maidenami. Track-lista składa się z siedmiu utworów, ale „Ides of March” leci z taśmy, kiedy widzimy muzyków szykujących się na do wyjścia na scenę, dwa utwory są z niewydanego jeszcze „Killers” i cztery z debiutu. To tyle danych technicznych.
Podejrzewam, że jeszcze do niedawna nie było to zbyt znane wydawnictwo – mało kto o tym słyszał, a pewnie jeszcze mniej osób to widziało – wydane na kasecie video dawno, dawno temu. Ponownie światło dzienne ujrzało na DVD „The Early Years”. Ja miałem to szczęście, że widziałem to jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych, u mojej znajomej. Akurat jej facet podesłał jej spory zestaw kaset z koncertami, to mieliśmy trochę do oglądania. Co? Oryginały? Jakie oryginały! Przegrane. Kto by oryginały kupował? Poza tym gdzie? Nikt tego do Polski nie sprowadzał, nie było rynku. Jeśli ktoś coś bardzo chciał, musiał kombinować sam – albo namówić znajomych, żeby mu zza granicy przywieźli, albo samemu przywieźć.
Ludzie są, materiał jest, umiejętności są, moc jest – czyli jest wszystko to, czego potrzeba, żeby taki koncert prezentował odpowiednią jakość. Maideni w tym czasie byli jeszcze zespołem na dorobku, ale już nieźle ogranym i na żywo dawali sobie radę znakomicie. Kiedy oglądałem to pierwszy raz, uważałem jeszcze, że Maiden bez Dickinsona na wokalu, to taki nie bardzo Maiden. I nie powiem, żebym wtedy bardzo zmienił zdanie. Potem były czasy Bayleya, gdzieś przy okazji sięgnąłem po pierwsze dwie płyty – to mój były szwagier, Sławek mi je podsunął – wtedy już doceniłem. A niedawno przypomniało mi się o „Live at Rainbow”.
Krótkie, bo krótkie, ale kawał koncertu to jest. Clou programu jest Upiór w Operze, oprócz tego zaskakująco dobrze wypadają obie premierowe kompozycje z „Killers” – „Wrathchild” wymiecione na takich obrotach aż miło – Di'Anno mało nie zaorał sceny razem z publicznością. A propos Di'Anno – powszechnie i błędnie uważa się, że wszystko co najlepsze w Maidenach zdarzyło się za czasów Dickinsona (raczej wszystko co najgorsze – to nie , że z Brucem sam piach grali, tylko, że z nim swoje najgorsze gnioty nagrali. Taka dygresja). Jednak również i on jest bardzo dobrym wokalistą, o mocnym głosie, dobrej prezencji i dobrze czującym się na scenie. Zawsze się mówiło, że on tak bardziej wokalnie pasuje do rock'n'rolla, albo punk rocka – trochę tak, ale też trzeba pamiętać, że NWOBHM miało swoje korzenie też w punk-rocku. Dlatego Di'Anno był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – co udowadniają obie płyty studyjne i ten koncert. Świetny koncert.
Warto poznać – na jutubie można znaleźć w całości, a na „Early Years” oprócz niego są jeszcze dwa koncerty z Dickinsonem z lat 1982-83 – też warto.
A Di'Anno, mimo swoich niewątpliwych zalet jako wokalista, został wyrzucony z Iron Maiden w jesieni 1981 roku z powodu nadużywania narkotyków.
Pytania: