Ta formacja ma u mnie już duży plus za… pochodzenie. Bo w historii tegoż projektu przewijają się kraje, których za bardzo nie kojarzymy z progresywnym rockiem. Different Light powstał bowiem pod koniec 1994 roku na… Malcie. Założony przez Trevora Tabone oraz Marka Agiusa Cesareo, Richiego Rizzo i Trevora Catanię dorobił się w 1996 roku debiutanckiego krążka All About Yourself. Dwa lata później udało się mu także supportować samego Fisha a po tym jeszcze nagrać EP-kę A Kind Of Isolation. Niestety, wkrótce, na blisko 10 lat słuch o kapeli zaginął. Ta zreformowała się w… czeskiej Pradze, do której przeniósł się lider formacji Trevor Tabone. I właśnie tam grupa zarejestrowała album Icons That Weep (2009) oraz kompilację Il Suono Della Luce (2011). Po kolejnych pięciu latach ciszy, już jako czeski zespół, w składzie którego są basista Jirka Matousek, perkusista Petr Matousek i gitarzysta Petr Lux, projekt Trevora Tabone powraca z płytą The Burden Of Paradise.
To album z klasycznie, wręcz książkowo zagranym neoprogresywnym rockiem i jego miłośnicy znajdą na nim sporo dla siebie. Bo choć jest na nim aż 21 ścieżek, to przede wszystkim tworzą go trzy dłuższe, wielowątkowe kompozycje (suity In the Grand Scheme of Things i Eternal Return oraz dwuczęściowy In Love and War) i pięć bardziej zwartych utworów. Dominują tu rozbudowane aranżacje pełne klawiszowych pasaży i gitarowych form, wykorzystujące interesującą melodykę, liczne zmiany tempa i klimatu, choć to rock progresywny bardziej ugładzony, delikatny.
Panowie nawiązują głównie do bardziej współczesnych formacjii progresywnych, niemniej trudno nie zauważyć cytatów z klasyków stylu. Otwierający całość The Schemer Wakes ma motyw na pianinie jakby żywcem wyjęty z Marillionowego Lavender. A pierwsza część In Love and War nisko się kłania Genesis. Z pewnością pierwszą ozdobą albumu jest już Letters for Alice, ładny, balladowy numer ze zgrabnymi harmoniami wokalnymi we Floydowskim stylu, przypominającymi też bardziej współczesny The Black Noodle Project. Kompozycję zdobi bardzo udane gitarowe solo Petra Luxa. Zresztą, jego ciekawe popisy solowe usłyszymy jeszcze choćby w Pascal's Wager, Voice of Outside, czy War. Z drugiej strony, mamy tu też rzeczy nieco mocniejsze, jak Happiness - szybkie, opatrzone hardrockowym riffem, wpadające delikatnie w AOR-owe klimaty. Z kolei taki Out of the Goldilocks Zone może przywoływać Arenę, bądź rockowe opery Clive’a Nolana.
To naprawdę dobry, zasługujący na uwagę neoprogresywnych fanów album. Do tego, choć wydany skromnie, zaciekawia znajdującą się na okładce fotografią autorstwa Paula Knowlesa.