To bardzo niegłupia płyta.
Rzadko kiedy mogą coś takiego napisać o nowych, progowych wydawnictwach. A o debiucie belgijskiego Fossil Eviolution właśnie tak napiszę. Nie, żebym miał paść przed tym na kolana, bo trochę lepszych rzeczy od „World in Motion” słyszałem, ale to, co stworzył prawie rodzinny kwintet z Flandrii zasługuje na uwagę.
Nawet dość pobieżna lektura biografii zespołu daje dość przekonującą odpowiedź dlaczego tak jest. Otóż liderem grupy jest niejaki Arnold de Schepper, który w latach siedemdziesiątych był basistą i wokalistą grupy Isopoda, a ich „Acrostichon” to płyta jak najbardziej warta polecenia. Wtedy nazywano ich belgijskim Genesis, chociaż moim zdaniem to określenie bardziej pasowało do ich pobratymców z Machiavela. Mniejsza z tym. Za to dwa lata temu de Shepper powrócił na progresywną niwę z nowym zespołem, w którym zatrudnił trzech swoich synów i jednego ich kolegę (no a gdzie konflikt pokoleń?). to wymieszanie różnych pokoleń muzycznych dało taki efekt, jakby pomysły na ten krążek brano z bardzo różnych chronologicznie progresywnych półek. Dominują… Trudno powiedzieć – dominują. Brzmienie, pewne rozwiązania aranżacyjne, dbałość o melodie, sugeruje bliski związek z latami siedemdziesiątymi. Za to w spokojniejszych momentach to jakbym gdzieś tam Stevena Wilsona słyszał. I też niekiedy przychodzą na myśl skandynawscy retro-progowcy typu Wobbler, Anekdoten.
Pewną skazą na tej laurce jest to, że najlepszy utwór z „World in Motion”, „Considering” to przerobiona kompozycja Isopody. Ale trzeba też dodać, że jest to bardzo głęboka przeróbka, wzbogacona o ładną partię trąbki - oryginał jest o pięć minut krótszy. Ładna jest też tytułowa ballada, o dosyć mocnych popowych ciągotach (tym lepiej). Zresztą Fossil Evolution w ogóle nie wymiata jakoś specjalnie, jest to raczej spokojna i raczej nastrojowa muzyka. Najlepsza całkiem własna kompozycja, to instrumentalny „Oblivion” – sympatyczna mini-suita, gdzie lata siedemdziesiąte spotykają się z współczesnym neo-progiem.
Jak wspomniałem, muzyka, którą znajdziemy na „World in Motion” nie jest ani specjalnie odkrywcza, ani specjalnie znakomita – porządne, prog-rockowe słuchadło, z kilkoma fajnymi momentami i bez momentów nie fajnych.
Lekko naciągnięte siedem gwiazdek.