Kończąc recenzję poprzedniego albumu Osady napisałem, że oto „progrockowi intelektualiści stali się rockowymi luzakami”. I już nimi zostali. Bo krążek The After-Effect jest rozwinięciem muzycznej przemiany dokonanej na Particles. Muzycy pozostali bowiem w krainie dobrej, chwilami wręcz przebojowej, melodii oraz - tym samym - wyrazistych i zapamiętywalnych kompozycji. A do tego stworzyli album chyba bardziej spójny od poprzednika. Tam bardzo wyraźnie flirtowali z metalem, hard rockiem, bluesem, jazzem, psychodelią, potrafili też wpleść w swoje granie growl.
Tu wiele z tych stylistycznych wątków jest (metal, jazz, psychodelia), jednak w ich muzyce zaczyna przeważać pierwiastek bardziej ułożonego (i nie jest to zarzut) progresywnego grania z… dużym szacunkiem do Osadowej tradycji. Takim symbolicznym wyrazem tego jest wykorzystanie w trzech kompozycjach (Sky Full Of Dreams, Haters i Restive Lull) kwartetu smyczkowego, dodającego Osadowej muzyce pewnej „progresywnej symfoniczności”. Czy te delikatne przemiany są konsekwencją kolejnych personalnych zmian (z „klasycznego” składu pozostali już w Osadzie tylko Łukasz Lisiak i Rafał Paluszek)? Nie wiem, faktem jest jednak, że świetny technicznie gitarzysta Jan Mitoraj wywodzi się z mocno progresywnego Brain Connect.
Bazą dla kompozycji Osady jest wyrazista sekcja rytmiczna - perkusja nowego nabytku grupy - Marka Romanowskiego i soczysty, fajnie wyeksponowany w wielu miejscach bas Łukasza Lisiaka. Na niej dostajemy kompozycje w bardziej jazzowej odsłonie (fragmenty Lies, czy Restive Lull), innym razem w przebojowym entourage'u (Sky Full Of Dreams, piękna ballada I'm Not Afraid). Nie można zapomnieć też o bardzo gustownych gitarowych solówkach wspomnianego Mitoraja w Losing Breath (moja ulubiona), czy Restive Lull i Haters. Całość kończy najdłuższy w zestawie, wielowątkowy No One Left To Blame, chyba najlepiej podsumowujący to bardzo dobre wydawnictwo, bo zbierający mnóstwo muzycznych wątków, od akustycznego wstępu, poprzez jazz, ciężkie metalowe riffy, psychodeliczne odloty, po Floydowe wokalne zwieńczenie. Bardzo inteligentna płyta.