W ostatnim dniu wakacji jeszcze raz sięgam po muzykę, która jednocześnie jest prosta i przebojowa, a zarazem prezentuje to, co we współczesnej mieszance popu i rocka najlepsze. Jedną z najnowszych płyt, które spełniły moje potrzeby, jest kolejny album w dorobku kalifornijskiej grupy Train – Bulletproof Picasso. Amerykanie kojarzeni są z mainstreamowymi hitami, ale też porządnym gatunkowym graniem czerpiącym garściami z tradycji country i americany.
Dwa lata temu członkowie grupy wypuścili na rynek szósty album California 37, który zawierał sporą liczbę prostych, ale chwytliwych kompozycji. Szczególnie popularny był w naszym kraju singiel „Drive By”, który swego czasu katowany był w mainstreamowych stacjach radiowych. Najnowszy album Train nie jest już tak silnie eksponowany w naszych mediach. Nie wynika to jednak z jakiejś znacznej zmiany gatunkowej, czy kompozycyjnej. Bulletproof Picasso, podobnie jak poprzednik, zawiera kilkanaście kompozycji, skrojonych pod niezbyt wymagające słuchacza, ale zarazem udowadniających, że panowie mają niesamowity talent do tworzenia nieobciachowych hitów.
Otwierające album „Cadillac, Cadillac” oraz tytułowe „Bulletproof Picasso” jasno definiują styl grania, który towarzyszy Train od wielu lat. Dużo pozytywnej energii, lekki i zarazem melodyjny wokal oraz chwytliwa rytmika. W to wszystko wplatane są co jakiś czas niespodzianki w postaci perkusyjnej solówki, czy boysbandowego wielogłosu. Tego typu prostych, tanecznych, poprockowych utworów jest na albumie jeszcze kilka, jak chociażby „Just a Memory”, stadionowe „Baby, Happy Birthday”, funkujące „The Bridge”, czy „I Will Remember”. Poza nimi drugą istotną grupą utworów są te, które odwołują się mocniej do amerykańskiego mainstreamu, w którym pop i rock miesza się bardzo mocno z country i bluesem. Warto zwrócić uwagę na prosty, ale zagrany autoironicznie „Angel In Blue Jeans” (koniecznie obejrzyjcie teledysk z Dannym Trejo znanym np. z Maczety). Klimaty barowe, knajpniane (gitary, chórki) wymieszane są z topornym popem. Przebojową wersję prezentuje „Wonder What You're Doing for the Rest of Your Life” – lekka i szybka przyśpiewka kipiąca wręcz pozytywną energią. Do nieco surowszych i bardziej zakorzenionych w tradycji utworów można zaliczyć „Son of a Prison Guard” ze słyszalnymi wpływami bluesa oraz „I’m Drinkin’ Tonight”, które spokojnie mogłoby być kompozycją Springsteena, czy Dylana. Do kompletu utworów na Bulletproof Picasso trzeba jeszcze dorzucić dwie ballady – bardziej mainstreamową, trącającą nieco U2, „Give It All” oraz bardziej surową, naprawdę ładną „Don’t Grow Up So Fast”.
Cóż, najnowsza pozycja od Train niczym nie zaskakuje. Wciąż jest to głównie prosta odmiana amerykańskiej mieszanki folku, country, popu i rocka. Warto jednak docenić, że w ramach, które zespół sobie wyznaczył, potrafi działać w sposób perfekcyjny. Train piszą naprawdę dobre utwory, mają w sobie szczyptę autoironii, a jednocześnie ich muzyki naprawdę dobrze się słucha i daje ona dużo radości. Stylistka, w której zespół się obraca wymaga pewnych skrótów muzycznych i uproszczeń – nie ma miejsca na wirtuozerię i popisy. Jest jednak przestrzeń na proste, ale chwytliwe kompozycje. A Train po prostu należy do jednej z najlepszych grup w swojej kategorii.