Czas szybko leci i zespoły, które niedawno debiutowały mają już za sobą całkiem pokaźną karierę. Podobnie jest w przypadku The Vaccines, którzy jeszcze niedawno byli "odkryciem" londyńskiej sceny muzycznej, a od około miesiąca możemy z dużą przyjemnością wsłuchiwać się w ich trzeci album English Graffiti.
Najnowsza pozycja w dyskografii Brytyjczyków jest zarazem zdecydowanie najciekawsza, ponieważ została oparta na całej grupie „inspiracji” i nowych pomysłów. Nazwa płyty doskonale oddaje jej zawartość, ponieważ 11 utworów jest niejako mozaiką różnych stylistyk, które miały bardzo duży wpływ na wyspiarską scenę muzyczną na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Dzięki temu zabiegowi The Vaccines przestają być jedną z wielu grup w szufladzie z napisem indie. Muzycy bardzo odważnie wchodzą w nowe obszary, umiejętnie włączając je do swojej dotychczasowej stylistyki.
Od samego początku w ucho wpadają numery dynamiczne, powstałe z połączenia odlschoolowego rock’n’rolla z surf rockiem i wspominanym indie (otwierające „Handsome”, czy „20/20”). Jeszcze lepsze jest rozpędzone, zagrane z przymrużeniem oka „Radio Bikini”. Kto woli klimaty spokojniejsze na pewno będzie zachwycony numerami dream popowymi, które swobodnie czerpią z synth popu i elementów post punku („Minimal Affection”, „(All Afternoon) In Love”, czy „Want You So Bad”). Mi jednak osobiście najbardziej przypadły do gustu dwa kawałki inspirowane trip hopem („Denial” i instrumentalne, mocno elektroniczne „Undercover”), singiel „Dream Lover” z solidnym riffem i genialną, cięższą atmosferą oraz stadionowy „Give Me A Sign”.
Reasumując warto raz jeszcze podkreślić: English Graffiti udowadnia, że The Vaccines nie jest już grupą grającą jedynie prostego gitarowego indie rocka. Trzecia płyta w dorobku londyńczyków pokazuje zdecydowanie bardziej rozbudowane oblicze zespołu i jest niewątpliwie solidnym krokiem naprzód.