The Gift Of Anxiety to wydany we wrześniu debiut tej holenderskiej grupy. Już w tej chwili możemy faktycznie mówić o grupie, bowiem opublikowaną w 2012 roku i recenzowaną u nas EP-kę Purified sygnował tylko założyciel projektu Ben van Gastel i zaproszony do współpracy Fred Boks. Album ten tymczasem nagrał sekstet i co ważne, znalazł się w nim wokalista, którego na Purified nie było.
Powiedzmy sobie od razu, wielkiej roli na tym krążku on nie odgrywa, gdyż pojawia się tylko (i to raczej symbolicznie) w dwóch kompozycjach - w Surround oraz w kończącym całość Weathering. Dlatego muzyka Sylvium w dalszym ciągu sprawia wrażenie grania głównie instrumentalnego. Grania, które w stosunku do wspomnianej EP-ki uległo pewnej modyfikacji. Już nie ma w nim tak ewidentnych odniesień do naszego Riverside, Porcupine Tree, czy O.S.I. Nie ma też charakterystycznego progresywnego klimatu i, na swój sposób, przystępnej melodyki, która rzucała się w uszy na Purified. Tu artyści idą raczej drogą naznaczoną wtedy najmocniejszym w zestawie Purified Media. W związku z tym na The Gift Of Anxiety jest jeszcze bardziej mrocznie. Ów mrok tworzą przede wszystkim brudne gitarowe riffy oraz specyficzny, transowy bas, napędzający praktycznie każdy numer. Słychać to wyraźnie w otwierającym całość i najlepszym w zestawie Disposable. Motoryczny motyw wprowadza słuchacza w trans podkreślony dodatkowo dosyć bogato wykorzystywaną elektroniką. Ta ostatnia odgrywa tu zresztą niebagatelną rolę, czasami nabierając lekko space rockowej, innym razem ambientowej formy (Heaven).
Czuć zatem na tej płycie klaustrofobiczny klimat budowany niegdyś przez Tool, a dziś na przykład przez szwajcarski Monkey3, czuć fascynację muzyką lat siedemdziesiątych, w tym głównie psychodelią i krautrockiem. Uważne ucho usłyszy te wpływy w Falling, Ominous, czy wspomnianym Heaven.
Nieco trudniejsza i mniej przystępna to rzecz niż Purified, niemniej smakosza ciężkiego grania z delikatnie progresywno - psychodelicznym nalotem powinna usatysfakcjonować.