Ostatnie długogrające dzieło Boga zrecenzowałem na łamach artrockowego zinu, jak tylko ukazało się w sprzedaży. Obeszło się bez błyskawic i grzmotów. Posypał się za to deszcz pochwał pod adresem autora Pharmacy Fields, założyciela Earthmonkey Peata Boga. Nie inaczej będzie w przypadku dopiero co wydanej własnym sumptem płyty z muzyką dźwiękową do sztuki teatralnej Phyllis Naggy Butterfly Kiss. Ta wielowarstwowa opowieść o matkobójstwie, osadzona w rzeczywistej i jednocześnie wyimaginowanej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości musiała poważnie zainspirować zarówno Boga, jak i samego reżysera spektaklu, skoro jedno i drugie wydarzenie ujrzało w końcu światło dzienne.
Ruben Sanchez-Garcia, który debiutował w roli reżysera Butterfly Kiss w dniach 20-25 maja br. w The Maskers Theatre Company w Southampton, sam opowiada, że niedługo zastanawiał się nad wyborem sztuki do wystawienia na tę szczególną okazję. Jej hipnotyczna moc oddziaływania na widza podziałała również na reżysera Garcię oraz uwikłanego w sztukę o najgorszej zbrodni z możliwych do popełnienia Peata Boga. Strawa tego najwyżej postawionego w małpim gaju muzycznym artysty nie zabija, wręcz przeciwnie, uskrzydla równie mesmeryczną, co sztuka Phyllis Naggy, ścieżką dźwiękową.
Butterfly Kiss zawiera ledwie dwie kompozycje, będące w zasadzie jednym wielkim transem o niepokojących harmoniach. W obu przewija się motyw przewodni zagrany na klawiszach, naśladujących partie smyczkowe. To one wyznaczają motorykę kompozycji oraz udramatyczniają ją w sposób istotnie nadający się do zobrazowania tego, co działo się na deskach teatru przy Emsworth Road w przedostatnim tygodniu maja. Choć pierwsze wrażenie odprowadza słuchem do dokonań Klausa Schulze z okresu Moonlake, to już każde następne nastawienie płyty w odtwarzaczu rozwiewa wszelkie spekulacje na temat tym podobnych inspiracji podstarzałym pionierem elektroniki. Jak zdążyłem już zdradzić, brzmienie na nowym krążku Earthmonkey ma niewiele wspólnego, prócz bogatej tekstury muzycznej oraz wszechobecnego hipnotycznego beatu, z pełnowymiarowymi, ba! ciągnącymi się stąd ku nieskończoności Pharmacy Fields. Zatem bliżej mu do nagrań w rodzaju „Vanara Swing” czy wcale nie byle jakich „odrzutów” zamieszczonych na ubiegłorocznej produkcji własnej Unreleased Earthmonkey Outtakes.
Butterfly Kiss plasuje się na równi z wymienioną płytą i nie ustępuje profesjonalnie zorganizowanym, fascynującym acid tripom, skatalogowanym w dyskografii zespołu jako Audiosapien i Pharmacy Fields. Nie znając Peata Boga, ktoś mógłby rzec, że artysta oszalał, dostał małpiego rozumu wydając trzy krążki z rzędu w tak krótkim czasie, lecz on ostatnio po prostu odkrywa więcej połaci muzycznego kosmosu przed nami, słuchaczami, aniżeli kiedykolwiek wcześniej. Takie małpie figle przemawiają do mnie bardziej niż jakikolwiek inny podejrzany i ciemny monkey business.