Frozen Lakes to dość zagadkowy projekt, który nie miał jeszcze szansy zaistnieć w szerszej świadomości odbiorców wyregulowanych na chłonięcie delikatnych muzycznych emocji. Jednak po zapoznaniu się z zawartością Oceans of Subconscious nabrałem przekonania, że jest to tylko kwestia czasu i ewentualnie odrobiny szczęścia.
Za stworzenie idei Frozen Lakes odpowiedzialny jest m.in. Wawrzyniec Dąbrowski, doskonale znany z działalności pod szyldem Letters From Silence. Z pewnością brzmienie tych projektów będzie ze sobą porównywane. Podstawą do tego typu działań może być ten sam wokal. Jednak dostrzeżenie ogromu różnic pomiędzy jednym a drugim zespołem nie wymaga wcale wielkiego zaangażowania ze strony odbiorcy.
Warto od razu zaznaczyć, że krążek został wydany w formie minimalistycznego digipacka. Wydawać by się mogło, że przytoczona wcześniej informacja niewiele wnosi do recenzji. Jednak wystarczy tylko zerknąć na to jak wspaniale udało się Wawrzyńcowi i kolegom z zespołu wykorzystać do cna możliwości takiej formy wydawniczej. Oceans of Subconscious to w tym momencie jeden z ładniejszych krążków na mojej półce. Mroźna stylistyka grafik idealnie wpasowuje się w brzmienie, ale o tym nieco później.
Oceans of Subconscious to historia, której akcja toczy się w głowie bohatera o imieniu Joe, wkrótce po czyjejś śmierci. Każdy z utworów jest przystankiem w podróży wewnątrz siebie, w jaką wyruszamy razem z bohaterem konceptu. Tego typu eksploracje mają to do siebie, że oprócz wymownego piękna niosą ze sobą duży ładunek emocjonalny. Senne melodie w akompaniamencie przestrzennie brzmiących gitar przenikają się z momentami zagęszczenia klimatu, wzmocnienia brzmienia i wszechobecnej symboliki. Nie ma tu zbędnych ozdobników, czy sztucznie nadętych fraz, a każdy element wydaje się przemyślany i dopracowany do granic możliwości. Minimalistyczne instrumentarium, proste efekty i środki oraz umiejętne balansowanie na granicy post-rocka i ambientu składają się na nostalgiczne piękno tego albumu.
W brzmieniu Frozen Lakes da się dostrzec wpływy formacji takich jak This Will Destroy You, Explosion in the Sky, czy Sigur Rós, ale wspomniane inspiracje przejawiają się nie w formie wyraźnych zapożyczeń, a raczej jako przyswojone umiejętności dozowania wrażeń, co dodaje temu wydawnictwu dodatkowego uroku.
Historia Joe dobiega końca, w końcu minialbum to tylko cztery kompozycje, a ja pozostawiony sam na środku zamarzniętego jeziora zastanawiam się, czy naprawdę był to tylko sen i może, co ważniejsze, czy to aby na pewno to Joe był głównym bohaterem tej historii?