Prog z kapustą.
Odcinek trzeci.
Nazwa Virus pewnie niewielu osobom cokolwiek mówi, przynajmniej w tym kontekście. No i nie ma się czemu dziwić - był to jeden z wielu zespołów-meteorów, które przeleciały przez niemiecką scenę rockową początku lat siedemdziesiątych, nagrały po jednej, dwie płyty i zniknęły w pomroce dziejów. A do cyklu trafił tylko z tego powodu, że mi się podoba. Bo wiele podobnych płyt i na podobnym poziomie znalazłoby się spokojnie. Ale tę jakoś polubiłem szczególnie i od pierwszego wejrzenia.
W muzyce Virusa spotkało się wiele różnych rzeczy - psychodelia, blues, rock, hard-rock, nawet rock progresywny - zbiorczo można nazwać to tą nieco bardziej rockową odmianą krauta. Trzeba przyznać, że muzycy bardzo dobrze się po tym poruszają, tworząc dużo interesującej muzyki. Powstał album na wysokim poziomie, równy, do tego z dość urozmaiconym repertuarem. "Endless Game" wydaje się tutaj takim piece de resistance - zaczyna się od kościelnych organów, potem wszystko gdzieś odlatuje, a na koniec mamy finał, jakby żywcem wyjęty z "Sosjerki z Sekretami". I dopiero kiedy słyszymy te chóry, te gitary, orientujemy się, że całe "Endless Game" koncepcyjnie jest zerżnięte z "A Saucerful of Secrets". Tyle tylko, że nie ma to większego znaczenia, bo skopiowano tylko pomysł - psychodeliczna część pierwsza i chóralno-patetyczna druga, natomiast treść jest własna. Za to tytułowy już dosłownie opiera się na cudzych pomysłach, bo w większej części to cover stonesowskiego "Paint It Black", bardzo dobrze zresztą przerobiony, z ładnymi hammondami, ale to w drugiej części "Revelation", pierwszą wydaje mi się wzięto z „Everybody’s Clown” Lucifer's Friend. Wyjątkowo interesującym utworem w tym zestawie jest "Hungry Looser". Zaczyna się jak blues i faktycznie przez jakieś 4 minuty jest to rasowy blues (świetne "podgrywki" fortepianu), a potem robi się coś dużo większego i cięższego.
"Revelation" jest przykładem na to, że nawet te mało znane i dawno zapomniane kapele potrafiły szarpnąć się na dużą płytę, bo poziomem to wcale wiele nie odbiega od dzieł dużo bardziej znanych kraut-rockowych koryfeuszy.
Okazało się jednak, że inwencji muzykom Virusa starczyło na tylko jedną płytę. Niedługo potem światło dzienne ujrzał drugi album zatytułowany "Thoughts" i zawierał on utwory dużo krótsze, bardziej rockowe, nawet hard-rockowe. Ale niestety było to bez polotu, bez pomysłu. Jednak "Revelation" warto poznać, bo to dobra płyta.