ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Flammärion ─ Ignition w serwisie ArtRock.pl

Flammärion — Ignition

 
wydawnictwo: Dusk Records 2010
 
1. Lost (Prelude) (Miguel) [03:47]
2. Look The Other Way (Miguel) [04:52]
3. Shooting Star (Afonso) [08:56]
4. The Arrival (Afonso) [03:54]
5. Look At Me (Miguel) [08:01]
6. Declaration Of Insanity (Afonso) [06:29]
7. Out Of Tune (Afonso) [10:26]
8. Never Letting Go (Miguel, Afonso) [05:32]
9. Darkness (Miguel) [06:35]
10. Lost (Afonso) [10:46]
Bonus Track: 11. Sunrise Mists (Afonso) [05:17]
 
Całkowity czas: 74:42
skład:
Bruno Miguel – Guitars, Keyboards, Computer Programming, Voices. Luis Afonso – Guitars, Keyboards, Computer Programming, Voices.
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 5 Album jakich wiele, poprawny.
07.05.2012
(Recenzent)

Flammärion — Ignition

Flammärion to zespół z Portugalii. A konkretnie duet. Panowie obok tradycyjnych instrumentów (gitary, instrumenty klawiszowe) lubią też bawić się komputerami – zresztą, zamiast zaangażować perkusistę, wykorzystują wyłącznie automaty perkusyjne. A „Ignition” to ich  debiutancka płyta.

Długa to płyta, prawie 75 minut. I, niestety, ilość nie przechodzi tu w jakość. Choć sporo ciekawych pomysłów panowie mają. W otwierającym całość “Preludium” jest coś z “Hallogallo” (Neu, Porcupine Tree) – dynamiczny, transowy puls perkusji, przycinany rytm i syntezatorowe dodatki; całość ładnie skontrastowana solówką syntezatora. „Look The Other Way” to, przy artrockowym sztafażu, niezła rockowa piosenka. „Shooting Star” zaczyna się ładną, melodyjną partią gitary akustycznej kojarzącej się mocno z „Goodbye Blue Sky” Floydów; całość rozwija się w ładną, majestatyczną, artrockową balladę, choć mocniejsze riffy też się zdarzają. Potem następuje intrygująca kompozycja instrumentalna – „The Arrival” – w której główną rolę odgrywają brzmienia… wiolonczeli (prawdopodobnie z klawisza), ładnie uzupełniające subtelne gitarowe partie. „Look At Me” mocno siedzi w neoprogu, choć dużo mamy tutaj nowoczesnych elektronicznych brzmień i solówek, nie brakuje zmian tempa i nastroju, podniosłych fragmentów i ładnego gitarowego grania. W „Declaration Of Insanity” gitara chwilami ociera się o masywne prog-metalowe riffy, znów nie brakuje tu zmieniających się nastrojów i tempa, do tego jakieś sample… Sporo kombinowania jest też w „Out Of Tune”. Bardzo filmowo – za sprawą wiolonczeli i majestatycznych klawiszy – jest też we wstępie do „Darkness”, a potem robi się z tego dość konwencjonalny prog-metal, z dodanymi dla kontrastu balladowymi momentami, z całkiem ładną fortepianową kodą. Na sam koniec mamy jeszcze „Lost” – pokombinowany, z wieloma zmianami tempa i nastroju i ogólnym brakiem bardziej zapamiętywalnych melodii – i łagodny instrumental „Sunrise Mists” na sam finał.

Najciekawiej na płycie wypada „Never Letting Go” – hołd dla Camel (do czego panowie zresztą się w książeczce przyznają otwarcie). Rzecz formalnie dość prosta, na zasadzie: melancholijne, melodyjne gitarowe solo plus trochę dodatków. I takie granie sprawdza się w wykonaniu Flammärion całkiem udanie. Natomiast reszta płyty budzi już mieszane uczucia. Jedna sprawa to kwestie brzmieniowe: automat perkusyjny brzmi tu, mówiąc wprost, kiepsko, odbierając muzyce Flammärion sporo uroku, a samo brzmienie całości chwilami jest dziwnie płaskie. Inna rzecz, to same kompozycje: niby dzieje się sporo, tu fortepian, tam gitara klasyczna, gdzie indziej masywniejsze riffy, tu bogate symfoniczne tło z komputera, tam niby-wiolonczela… ale to bogactwo aranżacyjne i mnogość pomysłów nie przekłada się na ciekawe utwory. Brakuje tu pewnej dyscypliny, zebrania ciekawych pomysłów w pewne ramy (niektóre utwory – choćby „Look At Me”, „Out Of Tune”, „Declaration Of Insanity” czy „Lost” to bardziej różne pomysły posklejane ze sobą trochę na siłę, brakuje w tych rozbudowanych utworach jakiejś logicznej konstrukcji całości), a przede wszystkim – czegoś, co zapadłoby na dłużej w pamięć. Niewiele tu ciekawych melodii i fragmentów, więcej uwagi panowie zdają się przykładać do kombinowania, mieszania w obrębie utworów. Co po pewnym czasie nuży: utwór ma potencjał na 4-5 minut, a tu jeszcze jedno solo, jeszcze jakaś kontrastowa wstawka od czapy…

Płyta „Ignition” to kolejny przykład choroby, jaka opanowała wiele zespołów: skoro srebrna płytka może pomieścić prawie 80 minut – to władujmy ile się da. I w efekcie wychodzi album, który trudno dosłuchać do końca: fragmenty ciekawe łączą się z niezbyt interesującymi, chwile zajmujące i przykuwające uwagę z minutami nudy. Flammärion na pewno ma spory potencjał, jeśli panowie bardziej przyłożą się do strony kompozytorskiej i nauczą się odpowiednio redagować płyty – może być naprawdę ciekawie. Bo gdyby z „Ignition” odkroić pół godziny, zostawić najbardziej udane fragmenty – otrzymalibyśmy fajny, ciekawy debiut. A tak – pięć gwiazdek, niestety.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.