Tak się ostatnio złożyło, że na temat muzyki klasycznej powymieniałem poglądy w sieci z różnymi mniej lub bardziej znajomymi osobami. Od słowa do słowa doszliśmy do konsensusu, że – tu pozwolę sobie zacytować zdanie Pawła Franczaka: „A nie sądzisz, że gdzieś implicite schowane w naszych głowach jest założenie, że klasyka z zasady musi być lepsza od rocka, skoro przetrwała tyle lat (w końcu jest klasyką), wymagała długich studiów, niekiedy wielkich nakładów finansowych (próby orkiestry, instrumentarium) i cechuje się – często – większym stopniem komplikacji i pisze się o niej w podręcznikach?” No sądzę. Ba, jest nawet gorzej. Oprócz przekonania, że klasyka jest z natury rzeczy świetna (pomijam już, że lepsza od rocka), to do tego najczęściej dochodzi myśl, że takie np. Deutsche Grammophon to złych płyt nie wydaje wcale, a Herbert von Karajan to najlepszy z dyrygentów. Nic bardziej błędnego! Czujnym trzeba być cały czas i nie ulegać ani sugestiom, ani tym bardziej … ocenom w sieci. Bo można źle trafić. Nawet bardzo źle…
Miało nie być recenzji tej płyty, taka mnie złość na siebie samego ogarnęła. Założyłem sobie bowiem kiedyś, że jeśli chodzi o klasykę – to na artrock.pl trafią tylko rzeczy warte polecenia. Wojtek Kapała mnie tu namawia, by coś z klasyki zapodać, więc owo założenie, iż żadnych wpadek, pomyłek, prezentów dla wroga i temu podobnych rzeczy wydaje się skądinąd słuszne. Ale taki jestem zirytowany, że jednak przestrzec muszę. Bo skoro już sam wpadłem w sidła, które na siebie zastawiłem, to może i lepiej, jak was spróbuję przestrzec przed popełnieniem podobnych błędów.
Żeby nie było – to nie jest tak, że ja nie lubię opery. Nawet ich kilka posiadam i od czasu do czasu nawet słucham. Lubię też sobie od czasu do czasu niezobowiązująco posłuchać wybranych arii operowych śpiewanych przez znanych i lubianych śpiewaków, a kilku z nich całkiem polubiłem. Jak choćby Annę Netrebko, rosyjską divę operową, której – może nie kibicuję – ale z całą pewnością słucham z zaciekawieniem od kilku lat. Ale opera, taka w powszechnym rozumieniu – czyli dziewiętnasto i dwudziestowieczne kompozycje Verdiego, Rossiniego czy Masseneta jakoś do mnie nie trafia. Chyba, że śpiewa Anna Netrebko …
Zatem w odruchu słabości do pięknej Anny naszła mnie chęć … na jej najnowsze dzieło. A Tribute To Pergolesi. Co prawda zdziwiło mnie, że … rzuciła się na takie szerokie wody, ale … co tam, głos ma piękny, prezencję też, więc powinno się jej udać. Nabyłem i … po pierwszym słuchaniu osłupiałem. Jak śpiewał Shakin’ Dudi opakowanie pierwsza klasa, zaszokowało całkiem mnie… ślicznie wydany album (bo kupiłem wersję CD+DVD), wytwórnia też zacna, bo Deutsche Grammophon, artyści niby niczego sobie i taki… zwiędły kwiatek w efekcie. Płyty słucha się źle. Niestety wyraźnie w muzyce Pergolesiego ujawnia się przepaść, jaka dzieli dziewiętnastowiecznie i dwudziestowieczne opery od barokowych klejnotów. A śpiewaczki operowe od solistów wybrzmiewających w muzyce Bacha, Händla czy Buxtehudego. Po włożeniu płyty do odtwarzacza miałem wrażenie, że mam do czynienia nie z smutnym, żałosnym utworem tragicznie zmarłego włoskiego kompozytora, ale kolejnym dziełem Giuseppe Verdiego, podczas prezentacji Netrebko stroi miny jak kurtyzana i miota się po scenie epatując gestami i mimiką zupełnie nie przystającą do powagi utworu. A na dodatek – wpadając w te swoją – ciekawą na swój sposób manierę lascalową, zupełnie zatraca ducha właściwej kompozycji Pergolesiego. Oj, nieładnie, bo utrata precyzji, tak wyraźnie słyszalna w poszczególnych częściach Stabat Mater po prostu razi. Nakładając na to współcześnie brzmiącą orkiestrę (niezwykłe, jakby ostatnie kilkadziesiąt lat w muzyce barokowej się nie zdarzyło) – oto mamy obraz muzyki, która tylko udaje barokową. Cóż, dawno nie trafiła mi się tak słaba płyta. Co tu dużo mówić – wystrzegać się jej i tyle. Szkoda, że Anna Netrebko sprawiła ją sobie na czterdzieste urodziny…, ba, szkoda, że poważyła się na nią w ogóle…
Żeby jednak nie kończyć recenzji w tak marnym nastroju – proponuję, aby każdy, kto chce posłuchać, jak powinno się wykonywać Stabat Mater Giovanniego Battisty Pergolesiego sięgnął po album wydany przez Deccę, a zawierający znakomicie wykonane i nagrane dzieło przedwcześnie zmarłego Włocha. Andreas Scholl i Barbara Bonney wraz z orkiestrą Les Talens Lyriques
prowadzoną przez Christophe Rousseta to z pewnością nie będą chwile, których pożałujecie. O ile oczywiście śpiewany barok to muzyka, na którą zechcecie się otworzyć.