Muzyka rockowa, w tym także metalowa, zaliczyła już niejeden flirt z klasyką, zatem efektów tego typu przedsięwzięć, mniej lub bardziej udanych, mamy całkiem sporo. Trudno więc w wypadku projektu Night Rider Symphony mówić o jakiejś pionierskości. Bo gdy metalowy band spotyka symfoników, chcąc czy nie, zawsze będzie nadawać na fali symfonicznego metalu. I ten album, w pierwszej kolejności, najpewniej zaspokoi miłośników tego stylu. Nie oznacza to jednak, że mający nieco inne zainteresowania muzyczne, powinni sobie ten bardzo ładnie wydany krążek, odpuścić.
Bo muzycy formacji Night Rider (którzy cały czas walczą z nagraniem swojego w pełni „rockowego” debiutu) podeszli do rzeczy, przynajmniej jak na polskie warunki, całkiem nowatorsko. Nie tylko ubrali największe z największych hitów muzyki klasycznej w metalowe wdzianka, ale przede wszystkim stworzyli z nich piosenki. Piosenki, w których doskonale znany motyw stanowi punkt wyjścia dla linii melodycznej wykonywanej przez wokalistę (Paweł Kiljański, Marek Piekarczyk) bądź wokalistkę (Małgorzata Augustynów - Ujek). Oczywistym zatem jest, że pojawiają się i teksty - napisane w naszym ojczystym języku. Własne – autorstwa Pawła Kiljańskiego i Jarka Michalskiego – ale i oryginalne, jak to jest chociażby w wypadku O Fortuna (Carmina Burana)
Cóż z tego wyszło? Poza Uwerturą i Romansem hiszpańskim – praktycznie klasycznymi rzeczami – do których orkiestracje przygotował Christophe de Voise (to on odpowiada za prowadzenie 9 – osobowej orkiestry), mamy do czynienia z propozycją oscylującą wokół wspomnianego już symfonicznego metalu. Ale nie tylko. Bo w Z tobą na wieczność, inspirowanym Jeziorem Łabędzim Czajkowskiego mamy powermetalową galopadkę, podobnie zresztą w Corridzie, stworzonej na bazie Carmen Bizeta. Wiązanka najpiękniejszych tematów Chopina (Preludium e-moll, Etiuda rewolucyjna, Polonez As-dur, Walc Es-dur) została, w ciekawy sposób, bardzo intensywnie potraktowana elektroniką. Biorąc pod uwagę fakt, iż sama kompozycja ma wielowątkowy charakter, możemy mówić o jej sporym progresywnym potencjale. A skoro już padło słowo "prog", Rycerz wykorzystujący temat Trepaka z Dziadka do orzechów Czajkowskiego zahacza o progresywny metal. Z kolei najbardziej mroczna na całym krążku Matka Noc rozpoczęta Sonatą księżycową Beethovena i zaśpiewana przez Małgorzatę Augustynów – Ujek przywołuje na myśl gotycko – metalowe zespoły z żeńskim wokalem. Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? Na operowe linie wokalne wspomnianej Ujek (pięknie wypadły choćby w Grocie króla gór), gościnny występ Marka Piekarczyka w powtórzonym na sam koniec Z tobą na wieczność, oraz na mój absolutnie ulubiony fragment – Carpe Diem z naprawdę wzruszającą, patetyczną melodią zbudowaną na kanwie Rondo alla Turca Mozarta i ładnym gitarowym solo.
Z jednej strony artyści poszli tym albumem na łatwiznę. Przerobili bowiem tematy tak silnie wyeksploatowane już przez współczesną kulturę, że można ich nawet posądzić o próbę łatwego dotarcia do szerszego odbiorcy. Z drugiej strony – przecież o to każdemu muzykowi chodzi. A gdy jeszcze młodzi fani metalu przy tej okazji odrobią, coraz rzadszą już dziś, lekcję z klasyki i poszukają na YouTube oryginałów – będzie milutko.