Sinusoidal to wrocławski duet, za którym kryje się Michał Siwak i Adrianna Styrcz. Właśnie ukazał się ich debiutancki mini-album, który jest zapowiedzią pierwszego, długogrającego wydawnictwa. Przyznam się szczerze, że EP’ka od samego początku przypadła mi do gustu (dosłownie „wpadła w oko”) za sprawą okładki. Piękne zdjęcie jakiegoś bliżej nieokreślonego akwenu wodnego, obrobione w przyjemnych kolorach. W końcu czerwca człowiek najwidoczniej i podświadomie myśli o wakacjach. Wydawnictwo trwa niespełna dwadzieścia minut i jestem naprawdę pełen podziwu dla obojga artystów, że zdecydowali się wydać EP, które niestety w naszym kraju nie są zbyt popularne. Brawo za odwagę, także dla wydawcy.
Co najważniejsze nie zawiodłem się na zawartości muzycznej. Pięć premierowych utworów stylistycznie oscyluje gdzieś między płaszczyznami muzyki elektronicznej, nu jazzu oraz downtempo. Można się też tutaj doszukać oszczędnych dźwięków z pogranicza ambientu, które potraktować należy, jako ambitne dopełnienie całości. W kompozycjach słychać wyraźne inspiracje takimi tuzami elektroniki jak Boards of Canada, Amon Tobin, czy Flunk. Oczywiście nie jest to wytykanie palcem, bo Sinusoidal stara się mieć własne brzmienie, co w przypadku takich dźwięków nie jest wcale takie łatwe.
Otwierający to mini-wydawnictwo „This Side”, w pierwszych sekundach przypomina najlepsze dokonania z twórczości Asmusa Tietchensa. Trochę żałuję, że duet nie poszedł właśnie bardziej w tę stronę, bo przydałoby się tutaj nieco muzycznego pazura w postaci noise’owej i nieokiełznanej improwizacji elektroakustycznej. Bardzo przyjemnie prezentują się rozleniwione, na wpół szeptane wokale kobiecej połowy grupy – Adrianny, szczególnie w „The One” oraz finalnym, moim ulubionym i najbardziej board of canada’sowym „In This World”.
Tak jak napisałem w powyższym akapicie – w przypadku muzyków biorących się za downbeat czy IDM zawsze kuło mnie to, że tak rzadko podejmują oni decyzje o łamaniu pewnych, utartych schematów. Oczywiście recenzenckim grzechem byłoby ferowanie wyroków „na przyszłość” po wysłuchaniu zaledwie pięciu kompozycji. Z tym poczekam do całej płyty, a ta podobno ma być gotowa jeszcze w tym roku, w okolicach jesieni.
Lubię takie dźwięki i szczególnie brakuje mi ich w naszym rodzimym wydaniu. Mieliśmy efemeryczny projekt Dr No, który ma się ponoć znowu reaktywować, był katowiczanin Szymon Folwarczny, który jako Stealpot wydał dwie genialne płytki i... gdzieś zniknął z solową twórczością z muzycznego pola słyszenia. Mam nadzieję, że inaczej będzie z Sinusoidalem, bo dostrzegam w duecie spory potencjał. Zachęcam do posłuchania, a ja sam czekam niecierpliwie na pełny album i coś czuję, że się nie zawiodę.