Nie wiem, czy ktoś w Europie słyszał o tym kanadyjskim zespole jeszcze rok temu, choć panowie grają już od ponad dziesięciu lat. Mam nadzieję, że rok obecny będzie tym przełomowym i muzyka Nathan Mahl zdobędzie sobie uznanie na jakie zasługuje. Ja usłuszałem ta nazwę po tym, jak Nathan Mahl okazał się największą niespodzianką czerwcowego festiwalu NERFest w Stanach Zjednoczonych. Dzięki uprzejmości zespołu mogę teraz słuchać ich ostatniej płyty i... odkryć dla Was kolejny muzyczny klejnot!
Po krótkim "ostrzeżeniu" - odgłosach świszczących kul i lecących samolotów - zostajemy "zaatakowani" bardzo gęstą muzyką. Choć zestaw instrumentów jest dość klasyczny (gitara, klawisze, bas, perkusja), to każdy z instrumentalistów dokłada do muzyki swoją, mocno złożoną partię, tworząc bardzo energetyczną, choć nie od razu przyswajalną mieszankę. Jednak wkrótce, gdy z muzycznej masy wyłonią się niepospolitej klasy melodie, jej zażywanie staje się bardzo wciągające. Miłośnicy zakręconych klimatów bliskich Gentle Giant będą w siódmym niebie. Dużo jest tu wpływów jazzu (szczególnie jazzowy jest saksofon w Beyond The Rims Of Despair, a także muzyki klasycznej, a nawet... dawnej (piękna, "barokowa" partia gitary akustycznej w Machiavélique). Moim ulubionym utworem jest Something Like That, gdzie muzycy zawarli chyba największy przekrój różnych klimatów, a otwierający temat na klawiszach, oparty na bardzo "musującym" rytmie po prostu mnie zniewala.
Brzmieniowo płyta, nie odbiegając daleko od nagrań Gentle Giant, lokuje się pewnie w szufladce pod nazwą "retrogressive". Podobnie, jak bracia Shulman, klawiszowiec Guy LeBlanc wykorzystuje bardzo wiele brzmień, zawsze pasujących do muzyki i nigdy "przesłodzonych". Umiejętności wszystkich muzyków nie podlegają żadnej dyskusji, są naprawdę znakomici. Właściwie trudno tutaj wyróżnić któregoś z nich, zarówno gitarzysta Jose Bergeron, klawiszowiec Guy LeBlanc, jak i basista Claude Prince mają "Swoje momenty", gdzie wychodzą na pierwszy plan. Również wokal, choć pojawia się tylko w dwóch utworach, jest niezły i na miejscu. Siła zespołu tkwi jednak w doskonałej współpracy wszystkich muzyków.
Trudno mi napisać choćby jedno złe słowo na temat tej muzyki. Nathan Mahl to wyśmienitej jakości rock progresywny, godny polecenia szczególnie miłośnikom jazz-rocka i bardziej zakręconych klimatów.