Kiedy byłem małym chłopcem...(:-) i kolekcjonowałem płyty analogowe zawsze próbowałem wyobrazić sobie jak to byłoby wspaniale gdyby istniały winyle, na których zapisywano by także i obraz. Telewizja w owych średniowiecznych czasach nie rozpieszczała nas muzyką rockową, która dla ówczesnych panów życia i śmierci była dekadencką zarazą wiejącą z zachodu. Później było już lepiej. Bogowie zbankrutowali, okazało się, że mogą być więcej niż dwa programy telewizyjne, pod strzechę zawitało MTV, aż wreszcie pojawił się zapis cyfrowy CD. Mimo rewolucyjnych zmian nadal śniłem o możliwości cieszenia się wspaniałym dźwiękiem i obrazem jednocześnie. Owszem, już wtedy była możliwość nabycia zapisów koncertowych w formacie VHS ale to jeszcze nie było to..... Nadszedł czas, że mój sen stał się jawą i od tamtej chwili należę do grona gorących fanów muzyki na DVD.
Od pewnego czasu wytwórnie płytowe proponują wydawnictwa koncertowe w trzech wersjach: CD, CD+DVD i DVD. Ja oczywiście preferuje DVD nad CD i gdy tylko nadarza się okazja wybieram obraz. Kompilacje CD+DVD są dla mnie rzeczą dość dziwną bo po cóż posiadać dwa zapisy o tej samej jakości gdy jeden z nich wzbogacony jest o wizualizację? Cóż, może ktoś ma takie potrzeby. W każdym razie najnowsze dziecko brytyjskich progmetalurgów z Threshold Critical Energy pojawiło się w trzech, wcześniej wymienionych wersjach. Płyta DVD, o której mowa zawiera ten sam materiał co wydawnictwo 2CD wzbogacony o komentarze Karla Grooma i Richarda Westa, foto galerię oraz bonusowy fragment (trzy utwory) amerykańskiej odsłony ProgPowerFest 2002. Należy sobie jasno powiedzieć, że nie wszystkie wydawnictwa DVD zadawalają amatorów perfekcyjnej jakości. Na szczęście Critical Energy zrealizowane jest w sposób jaki należałoby życzyć wszystkim wydawcom. Obraz – przysłowiowa „żyleta” w formacie 4:3 co mnie cieszy gdyż póki co nie posiadam odbiornika panoramicznego i tak naprawdę nie jestem (na razie:-) fanem obrazu 16:9 . Dźwięk – nie ustępujący płycie CD w wersji 2.0 Stereo lub 5.1 Surround. Oczywiście rozmach realizacyjny tego koncertu nie jest „hollywódzki” i ustępuje nieco np. rewelacyjnemu Rush In Rio. Mamy tu zapis występu grupy, który odbył się 6 czerwca 2003 roku w kameralnej sali De Boerderij holenderskiego Zoetermeer podczas trasy promującej ostatnie studyjne wydawnictwo Threshold Critical Mass (nie licząc Wireless wydanego tylko poprzez fanklub). Ci, którzy mieli okazję zapoznać się z płytą koncertową Live In Paris doskonale wiedzą czego można spodziewać się po Brytyjczykach. Dopieszczony materiał, który zagrany jest wręcz z jubilerską dokładnością. W tym momencie pojawi się zapewne grono maruderów, którzy zaczną coś bredzić o luzie i improwizacjach. Ja oczekuję po zespole tej klasy perfekcji i z radością chłonę dźwięki nie wiele różniące się od nagrań studyjnych.
Jak prezentuje się Threshold na scenie ? Otóż miałem zaszczyt uczestniczyć w koncercie Brytyjczyków z okazji ProgPower Fest 2002. Strasznie wtedy narzekałem. Nie z powodu złego gigu ale wydawało mi się , że zespół odrobinkę zlekceważył festiwalową publiczność. Po obejrzeniu Critical Energy odwołałem wcześniejsze zarzuty. Po prostu oni już tacy są. Chłopaki nie należą do showmanów i są doprawdy na wskroś angielscy. Przez cały czas ze sceny leje się przysłowiowa flegma tak bardzo kontrastująca z arcydynamiczną muzyką. Co prawda Karl Groom co chwila rozdaje uśmiechy na lewo i prawo, a Mac stara się ożywić publikę jednak efekt jest bardzo statyczny. Dość zaskakująca jest persona nowego basisty Threshold Steve’a Andersona , który zastąpił uciekiniera Jona Jeary. Steve na co dzień parający się muzyką fusion-jazz posiada fizjonomię dalece odbiegającą od wyobrażenia muzyka metalowego. Nie dość, że ma duże kłopoty z cerą to rusza się jak nie przymierzając klezmer w taniej knajpie:-) Hmmm.....dość długo trwało zanim się do niego przyzwyczaiłem. Na szczęście umiejętności pana Andersona są bez zarzutu.
Nacisk repertuaru Critical Energy położony jest oczywiście na ostatni album oraz wydawnictwa z Mac’iem. Nie zabrakło również starych dobrych utworów: Virtual Isolation, świetna ballada Innocent , agresywny Sunseeker oraz zagrane na bis Paradox i Sanity’s End. Ten ostatni jest prawdziwym rarytasem gdyż Threshold bardzo rzadko prezentuje go live. Muszę także dodać, iż Sanity’s End należy do moich utworów nr.1 kapeli. Byłem bardzo ciekawy czy Mac poradzi sobie z wysokimi partiami tak świetnie wyśpiewanymi kiedyś przez Damiana Wilsona. Poradził sobie. Troszkę dopomógł mu udzielający się w chórkach Richard West. Gdzieś w okolicy środka koncertu mamy mały unplugged, czyli akustyczne wersje Clear i Life Flow. Akustycznie również zaczyna się Narcissus. Druga część utworu zagrana jest już jednak „normalnie” i to tak, że progmetalowy włos jeży się na głowie – chyba najlepszy moment całego koncertu!!!
Po burzy oklasków z mojej strony parę cierpkich słów. Otóż Threshold jako perfekcjoniści zapewne nie dopuszczali możliwości lekkich „boków” wokalisty, które mogą się na koncercie pojawić zatem wokal Maca został dograny w studio. Nie wiem czy fragmentarycznie czy też w całości. Są jednak momenty gdy łapiemy go na malutkich „asynchronach”. Nie jest to natrętne jednak zauważalne. Kolejną sprawą jest bonusowy materiał z amerykańskiego ProgPower Fest. Jakość jego jest duuuuużo gorsza od podstawowego koncertu i rejestracja wypada prawie amatorsko. Tak naprawdę po genialnej realizacji holenderskiego gigu nie da się oglądać występu z USA. Jest jednak na to rada. Włączając Critical Energy oglądanie należy rozpocząć właśnie od owego materiału bonusowego. Perfekcja właściwego koncertu zadziała na nas ze zdwojoną siłą. Osłodą owego kiepskiego materiału z ProgPower Fest jest kawałek The Ravages Of Time, w którym świetnymi chórkami popisuje się jeszcze występujący w składzie Threshold Jon Jeary. To tyle minusów.
Reasumując. Critical Energy jest wspaniałym wydawnictwem, które z pewnością zadowoli nawet najbardziej wybrednych fanów. Wartość jego jest tym cenniejsza, iż tak na prawdę płyty DVD z muzyką okołoprogmetalową można policzyć na palcach jednej ręki. Cieszmy się zatem z Critical Energy. Zapraszam do sklepów – ponad dwie godziny gwarantowanej uczty dla oka i ucha.