Dopóki nie usłyszałem „Quietly”, Mouth Of The Architect nie potrafili mnie do siebie niczym przekonać. Wydawali mi się dość bezpłciowi i mało charakterystyczni. Owszem, na pewno poprawni, ale poprawność to zdecydowanie nie jest to, czego każdy szanujący się słuchacz wymaga od muzyków. Tak więc dopiero „Quietly” zmieniło mój stosunek do Mouth Of The Architect. Amerykanie, współpracując z muzykami z Russian Circles, nagrali płytę, która zwróciła nie tylko moją uwagę i, stosując sportową terminologię, zapewniła grupie awans do pierwszej ligi post-metalu. Po dwóch latach wydawniczej ciszy muzycy z Ohio powracają z „The Violence Beneath”.
Nowe dzieło Amerykanów to cztery utwory zamknięte w nieco ponad trzydziestu minutach. Cóż, słuchając tego nie za długiego wydawnictwa nie mogę odmówić Mouth Of The Architect chęci szukania własnej muzycznej ścieżki i tożsamości. Przestała to już być grupa poruszająca się po utartych ścieżkach, nie jest to też zespół, który miałby się kurczowo trzymać ram gatunkowych. Muzycy raczej starają się wychodzić poza post-metal czy sludge, czerpiąc mocno z post-rocka w stylu Russian Circles właśnie czy Red Sparowes, ale także z doom metalu czy wręcz art rockowych inspiracji. Ciągle mocno słychać w muzyce Mouth Of The Architect fascynację Neurosis (momentami można nawet odnieść wrażenie, że Mouth Of The Architect dosłownie cytują twórczość bardziej znanych kolegów po fachu) czy Isis. Mimo to, muzycy tej grupy szukają i to szukają skutecznie, bo „The Violence Beneath” z pewnością może zaciekawić.
Zaczyna się od mocnego uderzenia w postaci tytułowego utworu, który przechodzi w rozbudowany i wciągający „Buried Hopes”, stanowiący niejako esencję stylu zawartego na całym krążku. Mamy tu zatem i czyste wokale (tak apropos, tych na „The Violence Beneath”, w porównaniu z poprzednimi wydawnictwami Mouth Of The Architect, jest naprawdę dużo) i typowe sludge’owe walce, a do tego trochę klimatycznych gitarowych pasaży. „Restore” zaciekawia naprawdę fajnymi i interesującymi partiami gitary, podpartymi konkretną i mocną pracą sekcji. Na koniec Amerykanie zostawili „In Your Eyes” – najbardziej klimatyczny i nostalgiczny utwór, stylistycznie także mocno odstający od reszty. Na początku uwagę przykuwają czyste, choć mocno przesterowane wokale na tle raczej mocnych partii gitary. W miarę trwania utworu robi się coraz ciężej, jednak nad całością unosi się swego rodzaju aura subtelności, wynikająca prawdopodobnie z dość wyraźnie zarysowanej linii melodycznej, która nie gubi się nawet wśród ataków gitar.
Ta krótka płyta to dzieło zespołu, który chociaż wydał już trzy duże albumy, nadal szuka swojej tożsamości. Muzykom Mouth Of The Architect nie można odmówić zmysłu kompozycyjnego i wyczucia, bo choć na „The Violence Beneath” spotykają się elementy momentami zgoła odmienne, jest to raczej spójne wydawnictwo, a co najważniejsze – z pewnością też interesujące. Odnoszę wrażenie, że jest to tylko swego rodzaju okres przejściowy, zaś jeszcze bardziej przemyślane płyty Mouth Of The Architect dopiero nagra w przyszłości. Oby, ja jestem niezwykle ciekaw ścieżki, jaką obiorą Amerykanie. Tymczasem, warto sięgnąć po „The Violence Beneath”.