Mouth of the Architect to amerykański zespół wywodzący się z Dayton w stanie Ohio, który radośnie pląsa po łące zwanej atmosferycznym sludge metalem. Formacja powstała w 2003 roku, a już rok później wydała swój debiutancki krążek. W swoich dokonaniach nawiązuje do takich muzycznych ikon jak Neurosis, Isis, Pelican czy Cult of Luna. Quietly to trzeci i jak na razie ostatni długogrający album na koncie zespołu z Ohio, wydany w 2008 roku przez Translation Loss.
Pierwszy kontakt z wydawnictwem to oczywiście okładka. Ta przedstawia zaśnieżony las widziany z lotu ptaka. Błyskawiczne skojarzenia: spokój, cisza – Quietly. Pasuje! Potem jest już tylko muzyka. Zaczynamy spokojnym, jakby pełnym obawy, przestrzennym Quietly, z silnie nacechowany tekstem. Ciche, rozmyte, snujące się gitarowe brzmienia, które z czasem ustępują miejsca bardziej mięsistym zagrywkom. Całości doskonale dopełnia typowy dla gatunku, brudny wokal. Niesamowicie trafnie dobrane preludium tego, co dopiero nastąpi.
so these days, a wandering mind holds sway
and hope is enough
Drugi utwór, Hate and Heartache jest jednym z tych bardziej charakterystycznych, nie tylko na płycie Quietly, ale też w dotychczasowej twórczości Mouth of the Architect. Zaczyna się od słynnej i stosunkowo często wykorzystywanej w muzyce przemowy Howarda Beale’a, granego przez Petera Finch’a w filmie Network. Traktuje o manipulacji, o kurczących się pokojach, o zmniejszających się prawach i przywilejach, o znikającej woli walki, woli życia. Namawia do odrzucenia stagnacji i do działania. Przyznam szczerze, że trudno o tak trafnie wykorzystany sample filmowy. Do klimatu, który chłopcy z Ohio wykreowali brzmieniem pasuje wręcz idealnie. Sam utwór został nawet okrzyknięty metalową wersją floydowskiego The Wall. Porównanie oczywiście na wyrost, ale niewątpliwie świadczy o dużym potencjale, który stoi za poczynaniami formacji Mouth of the Architect. Miejsce trzecie to muzyczny przerywnik i pewna odskocznia od wybuchu agresji, z którą mieliśmy styczność przed chwilą. Pine Boxes chyba w sposób niezamierzony stał się potężnym argumentem na płycie. Nic nie jest w stanie pobić tekstu jak i całej kompozycji tego utworu. Muzyczna wirtuozeria ograniczona do minimum, nieliczne dźwięki i tylko jedna, ale za to wielokrotnie powtarzana linijka tekstu:
just remember this…feeling…emptiness…
Utworem, o którym warto wspomnieć jest Generation of Ghosts, na którym oprócz znanych już wokali męskich, gościnnie pojawiła się Julie Christmass, głos Made Out of Babies i Battle of Mice. Jej natarczywie piękny, świdrujący podświadomość głos, wspomagany przez atmosferyczną muzykę i krzyki panów z Mouth of the Architect to bardzo atrakcyjna mieszanka, do której warto wracać. Rocking Chairs and Shotguns, czyli utwór numer sześć, zaczyna się równie spokojnie jak pierwszy Quietly, ale podobnie jak na początku płyty ten nastrój nie trwa zbyt długo. Czymś, co wyróżnia tę kompozycję od innych jest stosunkowo czysty, męski wokal i wykrzyczane ‘chórki’. Bardzo ciekawa propozycja. Medicine to drugi muzyczny przerywnik, tym razem pozbawiony tekstu. Na deser został nam jeszcze potężny i przytłaczający A Beautiful Corpse. Smaczków na tej płycie nie brakuje. Nie brakuje emocji i nie brakuje porządnego grania.