Jeszcze w tym miesiącu Clan Of Xymox ponownie zawita do naszego kraju dając koncert na festiwalu w Bolkowie, jest zatem okazja, aby napisać słów parę o ostatnim studyjnym dokonaniu tej kultowej w naszym kraju formacji.
Pisząc o Clan Of Xymox trudno nie wspomnieć o wręcz epokowych dla pewnego pokolenia albumach: „Clan Of Xymox” (1985) i „Medusa” (1986). Już gdy tylko wystukuję dziś na klawiaturze te tytuły, robi mi się jakoś romantycznie i ciepło na sercu, a czas młodości przypomina się z całym jego bólem i pięknem. Eeech, któż wtedy nie „umartwiał się” przy takich gigantach 4AD jak Cocteau Twins, Dead Can Dance czy… Clan Of Xymox właśnie.
Różnie potem bywało z formacją Morningsa. Ten skracając jej nazwę, wydał pod szyldem Xymox dwie bardziej popowe płyty [„Twist Of Shadows” (1989) i „Phoenix” (1991)], odchodząc nieco od mrocznego wizerunku stworzonego na pierwszych krążkach. Daj Boże jednak dzisiaj współczesnym artystom nagrywać albumy z takim komercyjnym potencjałem, jak te powyżej wspomniane (do dziś dźwięczą mi w uszach świetne „Evelyn”, „Craving” czy „Blind Hearts”). Nie zmienia to postaci rzeczy, że później moje drogi z grupą się rozlazły i… jakoś nie zeszły, nawet wtedy, gdy ta wróciła w 1997 roku na dobre pod klasyczną nazwą, z albumem „Hidden Faces”.
No ale po co ja tutaj piszę te wspominkowe dyrdymały? Zupełnie nieprzypadkowo. Bo wydanym przed kilkoma miesiącami „In Love We Trust” grupa powraca do swoich korzeni, zgrabnie łącząc styl wypracowany na pierwszych dwóch krążkach, ze wspomnianym komercyjnym zacięciem znanym z następnych albumów. Nie chwyta to już może dziś tak za serducho jak kiedyś, ale trudno zapisane tu dźwięki pomylić z inną kapelą.
Bo „In Love We Trust” to dziesięć dobrych, melancholijnych piosenek, owianych gotyckim klimatem i nowofalowym chłodem. No… z tą dziesiątką to może przesadziłem. Dwóm ostatnim kompozycjom („Love Got Lost”, „On A Mission”) zbyt nachalnie wykorzystującym elektronikę, bliżej chwilami do techno. Pozostałe rzeczy naprawdę przykuwają uwagę. Swoim ciekawym, syntetycznym brzmieniem instrumentów klawiszowych, zdecydowanie dominującym nad dźwiękami gitary, mogą z czasem wejść do klasyki darkwave. Tym bardziej, że w głosie Mornigsa momentami słychać silne inspiracje Andrew Eldritchem (patrz tytułowy, bardzo w klimacie starego Clan Of Xymox, „In Love We Trust”). Najlepszy numer? Polecam „przebojowy” „Judas”, choć romantycy muzyki rockowej ciepło mogą także spojrzeć na jedyną balladkę w zestawie, „Sea Of Doubt”.