Kameleon. To znak rozpoznawczy serii wydawniczej, która otwiera płyta Via Vitae. Serii przedstawiającej solowe dokonania Józefa Skrzeka, wielokrotnie nieznane szerszej publiczności, a nawet fanom SBB – bowiem muzyka niejednokrotnie różni się bardzo od dokonań macierzystej formacji Józefa.
Kameleon. To mógłby być znak rozpoznawczy samego Józefa Skrzeka. Posiada on bowiem przedziwną umiejętność bycia doskonałym multiintrumentalistą, kompozytorem, wokalistą, poetą. Wreszcie być osobą bardzo silnie oddziaływująca na wielu muzyków nie tylko w całej Europie, ale też poza jej granicami.
Album Via Vitae składający się z sześciu długich jest wprawdzie albumem studyjnym (choć jest to z mojej strony lekkie nadużycie), ale w pamięci fanów zapadł przede wszytkim koncert jaki Józef Skrzek dał w Archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach 21 gdudnia 2008 roku. Tu zreszta tkwi sedno mojego nadużycia – w tym wypadku studiem była owa świątynia, zas nagrań dokonano w nocy 16 kwietnia 2003 roku. Jak możemy przeczytać we wkładce do albumu: Józef Skrzek zafascynowany organami jest od czasów wczesnej młodości „ministranckich”. Od czasu do czasu gdzieś mógł na nich grać, ciągle dokształcając się w tej sztuce u prof. Thenior-Janieckiej. Przełom nastapił za sprawą Klausa Schulze, który usłyszawszy połączenie klasycznych organ piszczałkowych i syntezatorów Mooga stwierdził: to pionierskie! Z pewnością pomogło to Józefowi wybrać właściwy sobie sposób wykorzystywania tego instrumentu. Z początkiem lat osiemdziesiątych w jego codziennej pracy na stałe zagościła muzyka organowa, wykonywana w wielu wspaniałych świątyniach jak i uroczych małych kosciółkach.
Chcąc posłuchać i odkryć muzykę zawarta na tej płycie nalezy spełnić kilka podstawowych warunków: zarezerwować sobie minimum godzinę czasu, odłączyć się od świata zewnetrznego (telefony, komputery itp), oraz uruchomić płytę w zestawie audio, najlepiej z mocnymi głosnikami w dobrej obudowie. Żadnych małych słuchawek, głosników komputerowych czy mp3 w autobusie. Do odebrania tej muzyki (jeśli nie możemy jej wysłuchać na żywo w którymś z kościołów odwiedzanych przez Artystę) musimy maksymalnie dobrze przygotować sobie otoczenie, aby odczuć monumentalne wręcz piękno dźwięków. Każdy z utworów różni się odrobinę, lecz tak naprawdę warto wyruszyć w tę podróż z planem przebycia całej drogi. Cały czas towarzyszy nam tło organowe, lecz co kilka chwil pojawiają się dygresje, zawijasy, przejścia. Ta droga w zasadzie nigdy się nie kończy bo nawet w przerwach mędzy utworami ciągle słyszymy echo tego, co skończyło się przed momentem. Niesamowitym jest każdy moment, gdy dźwięk się kończy, a jeszcze przez kilka sekund wszystko się wycisza. Organy w Archikatedrze Katowickiej dysponuja łącznie sześćdziesięcioma głosami (na chórze znajdują się 43-głosowe organy mechaniczne, natomiast w prezbiterium umieszczono 17-głosowe organy chórowe), więc łatwo jest sobie wyobrazić ile cudownej muzyki można z nich wydobyć. Muzyka ta jest specyficzna, wymaga od słuchacza zaangażowania i koncentracji, oraz mozliwości odpowiedniego podkręcenia decybeli - nie chodzi mi tutaj o słuchanie jej głośno, a o wydobycie majestatu tego instrumentu. Wielbicielom muzyki poważnej (słowo klasyczne nie do końca oddaje jej charakter) czyli zmuszającej do zatrzymania, zastanowienia, spowolnienia biegu coodziennego życia zdecydowanie polecam. Odkrywcom nowych dźwięków – zanim wybiora się na Jego koncert – również.
Po przesłuchaniu tej płyty do listy marzeń dołączyłem konieczność spotkania z tą Muzyką na żywo.