Album Inside Again „End Of The Beginning” jest kolejnym otwarciem się krakowskiej wytwórni Lynx Music – postrzeganej wszak zazwyczaj mocno progresywnie – na zupełnie inne muzyczne rewiry. Bo debiutancki album tej powstałej w 2009 roku warszawskiej grupy niewiele z taką muzyką ma wspólnego, choć nazwiska producenta – Roberta Srzednickiego i gościnnie tu pojawiającego się Artura Szolca – niegdyś muzyków progresywnego Annalista, mogłyby na to wskazywać.
Tymczasem zespół prezentuje nam kawałek ciekawego, gitarowego, alternatywnego rocka, mocno zdominowanego elektroniką i okraszonego ciekawym instrumentarium. Trudno jednoznacznie ich sklasyfikować, niemniej, jak to w wypadku debiutantów, zawsze jakieś nazwy paść muszą. Słychać naturalnie drobne odniesienia do Archive, Prorcupine Tree czy Pink Floyd ale z drugiej strony możemy też odnaleźć wątki muzyki industrialnej, ducha Depeche Mode, czy już z zupełnie innej bajki – klimat post rocka i post metalu. Tyle – jak zwykle pewnie nietrafionych dla niektórych – łatek.
Sama muzyka zawarta na „End Of The Beginning” dobrze podkreśla tematykę krążka - jak napisali artyści w notce zapowiadającej album: „opisującą szaleństwo dzisiejszych czasów z perspektywy człowieka próbującego odnaleźć swoje miejsce w społeczeństwie”. Właściwie zresztą uwypuklili to rażącą i nieprzyzwoitą wręcz czerwienią, dominującą na tym wydawnictwie. W ten sposób od samego początku faktycznie odczuwa się pewną nerwowość i chaos współczesności. Pierwsze dwa numery, „Will You Come” i „Untouchables” emanują szorstkością przesterowanych, brudnych gitar, w których za bardzo nie ma miejsca na jakąś przestrzeń. Jest ciasno i dosyć duszno a żarliwy śpiew, skądinąd bardzo dobrze tu prezentującego się Deptuły, przywołuje gdzieś daleko karmazynowego „Schizofrenika XXI wieku”. Wspomniana duszność połączona ze swoistym odhumanizowaniem cechuje też „Good Believer” i mroczny „Chaos”. Miłośnicy „krainy łagodności” będą jednak mieli przy czym odetchnąć. „Under Control” a w szczególności najbardziej przystępny i nośny, „depeszowy” „One Second” (nieprzypadkowo zilustrowany teledyskiem), są w sam raz dla nich. Jednym z najciekawszych numerów - utworem, w którym sporo się dzieje, jest niewątpliwie niejednorodny „Isolation”. Rozpoczęty plemiennie grającymi bębnami, stopniowo wsuwa nam do uszu delikatny, klawiszowy podkład i złowieszczy, głęboki bas. A potem, jest jeszcze w nim miejsce na ciężkie gitary, zmiany rytmu oraz zapamiętywalną linię melodyczną.
Ciekawy debiut, interesująco szukający równowagi między gitarowym graniem, a elektronicznym eksperymentowaniem. Dla tych, dla których muzyka nie zawsze musi być piękna, wygładzona i oczywista.