ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Gabriel, Peter ─ Scratch My Back w serwisie ArtRock.pl

Gabriel, Peter — Scratch My Back

 
wydawnictwo: Virgin Records 2010
 
1 "Heroes" (David Bowie)
2 "The Boy in the Bubble" (Paul Simon)
3 "Mirrorball" (Elbow)
4 "Flume" (Bon Iver)
5 "Listening Wind" (Talking Heads)
6 "The Power of the Heart" (Lou Reed)
7 "My Body is a Cage" (Arcade Fire)
8 "The Book of Love" (The Magnetic Fields)
9 "I Think it's Going to Rain Today" (Randy Newman)
10 "Apres Moi" (Regina Spektor)
11 "Philadelphia" (Neil Young)
12 "Street Spirit" (Radiohead)
 
Całkowity czas: 53:41
skład:
Peter Gabriel.- vocals and piano
Orchestral instruments, no drums and no guitars
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,4
Album jakich wiele, poprawny.
,3
Dobra, godna uwagi produkcja.
,4
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,10
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,14
Arcydzieło.
,20

Łącznie 62, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
13.02.2010
(Recenzent)

Gabriel, Peter — Scratch My Back

Scratch My Back, czyli bliskie spotkanie trzeciego stopnia z Peterem Gabrielem…

Zacznę, najdelikatniej mówiąc, nietypowo… Jestem przekonany, że znajdą się rzesze osób, którym nowy album Petera Gabriela nie przypadnie do gustu… Będą go mieszać z błotem, ignorować, wystawiać na aukcje zaraz po zakupie… i to z jedynego, tego samego powodu. Otóż Peter wyzbył się tutaj wszystkiego, za co można było go cenić najbardziej – perkusji, bogatych aranżacji i przecierania nowych szlaków w branży muzycznej. Wiele ludzi powie, że tym razem jest cienko.

Osobiście mam zupełnie inne podejście, ale zanim opowiem o nim… słówko o tytule. Żadnych krótkich, acz wymownych fraz, tylko Podrap moje plecy... Z czym Wam kojarzy się ta fraza? Taką prośbę można skierować tylko do najbliższej osoby, a drapanie pleców samo w sobie jest czymś bardzo intymnym… Tak, właśnie o to tutaj chodzi! O pokazanie się od tej strony, od której ciężko się pokazać. Najbardziej osobistej, którą zwykle skrzętnie skrywamy i pilnujemy niczym najcenniejszego skarbu. Scratch My Back jest właśnie zademonstrowaniem takiej strony samego siebie.

Dlatego podziwiam Gabriela za taki krok. Po pierwsze – niewielu muzyków jest na tyle odważnych, żeby zabierać się za nagrywanie płyty z coverami. Po drugie – niewielu muzyków odważyłoby się wybrać tak ważne dla siebie utwory na taki album. Po trzecie – nagrać taki album w zupełnie innym stylu niż poprzednie dokonania? Ten facet musiał mieć stuprocentową pewność, że to się uda. Oczywiście sam wyczekuję kolejnego arcydzieła na miarę Up i nadal uważam ten album za ostatni, który można nazwać pełnoprawnym, studyjnym dziełem Gabriela. Scratch My Back to zupełnie coś innego, czym najwidoczniej Peter chciał się zbliżyć do słuchacza. Choć jeden raz nie być zniekształconą, tajemniczą postacią na okładce tylko człowiekiem z krwi i kości, który też słucha muzyki.

Tak, tak,tak… Usprawiedliwiam całe wydawnictwo, a nie powiedziałem nawet słowa o materiale. Co tutaj mamy? Jeżeli chcielibyśmy to porównać do chociażby Up, to nie mamy tutaj nic. Głos Petera, fortepian i orkiestrę. Koniec, to wszystko. Jest to zatem pod każdym względem przeciwieństwo Big Blue Ball, gdzie było dosłownie wszystko tylko samego Gabriela jak na lekarstwo (zresztą fajna płytka z tego wyszła). Kiedy usłyszałem, że nowy album wypełnią covery, przestraszyłem się nieźle. Czyli co? Znowu będzie nowy PG, ale samego PG tam nie będzie? Na szczęście tak się nie stało. Chociaż nie znajdziemy na płycie kompozycji Petera, to nie jest on wcale obecny tutaj tylko głosem i graniem na fortepianie. O nie! Zdecydowanie odcisnął tutaj swoje piętno. Z jednej strony obrana tu droga jest zaprzeczeniem wszystkiego, co gabrielowskie, a z drugiej… z drugiej to kolejny album w jego stylu. Teoretycznie powinny się wykluczać te dwa stwierdzenia, ale kto się wsłucha – zrozumie. Przy tym Peter wybrał naprawdę trudne utwory do interpretowania po swojemu. David Bowie, Radiohead, Neil Young, Talking Heads… Niezły przekrój… Coś, co mnie wyjątkowo poruszyło? Może The Power Of The Heart Lou Reeda… Dużo bardziej My Body Is A Cage, gdzie gra orkiestry w środku naprawdę porusza, maszeruje prosto na słuchacza, nagle wycisza się, żeby głos Gabriela znowu wprawił ją w ruch jedną frazą i wyciszył kolejną, jak wojskowym rozkazem wykonywanym bez dyskusji. Gdzieś w tle chórki, jakby żywcem wyjęte z Passion i pamiętnego With This Love – Choir… Tak! To jest to! Niech mi ktoś powie, że taki utwór nie wciąga, nie porywa, tylko bo nie ma perki i gitar. Czy Apres Moi nie może być równie przejmujące co Signal To Noise? Praktycznie każdy utwór przypadł mi do gustu, a koniec w postaci zmienionego nie do poznania Street Spirit z repertuaru Radiohead przypieczętowuje tylko sukces tego wydawnictwa, a jednorazowe załamanie głosu Gabriela przy „fade out again” wbija się w pamięć na długo.

After me comes the flood….

Nawiązując do „tytułu” recenzji. W „Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia” Spielberga, zresztą filmie który lubię baaaardzo średnio, motyw kontaktowania się ludzi z obcą cywilizacją poprzez muzykę był czymś absolutnie genialnym. Scratch My Back jest w moim odczuciu analogiczną próbą kontaktu. Poza tym Peter Gabriel to w rzeczy samej kosmita i udowodnił to kolejny raz na swoim nowym albumie. Produkcja i dźwięk na iście gabrielowskim (czyt. najwyższym) poziomie, to się nie zmieniło wcale. Pomimo minimalizmu i oszczędności w środkach wyrazu, emocji i chwytania za serce wcale tutaj nie brak. Nie myślimy wcale czyje to było w oryginale i jak się różni. Nie mamy nawet ochoty poznać utworów, których nie znaliśmy w oryginale (przyznam, że Flume nie znałem wcześniej). Jedynie zanurzamy się w muzyce i pozwalamy jej robić z nami co zechce. A pod tym względem muzyka nie ustępuje wiele najlepszym dokonaniom w karierze Gabriela. Równie dobrze mógł przecież przearanżować swoje utwory i wydać album w tym stylu. Ale co by to wniosło do jego twórczości? Chyba nic.

Chylę czoła i nie śmiem ogwiazdkować tego wydawnictwa. Dla mnie to cudowna rzecz.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.