Bellissimo Travissimo! – takie słowa cisną mi się na usta po wysłuchaniu kolejnej bellissima record Theo Travisa. Płyta Double Talk, podobnie jak niewyraźne, rozmazane zdjęcie na jej okładce, zaciera granicę pomiędzy tradycyjnym jazzem, a innymi okołojazzowymi odmianami muzycznej swawoli, jak rock i ambient. Double Talk śmielej niż poprzedniczki Earth To Ether i Heart Of The Sun łączy to, co kiedyś byłoby nazwane wykroczeniem poza szereg jazzowych ram lub zuchwałą grą na nosie artysty próbującego zrobić milowy krok naprzód wbrew panującym na rynku trendom. Niemniej, Travis nie wygląda mi na muzycznego awanturnika skłonnego do świadomego plecenia zawiłych intryg wymierzonych przeciwko niewidzialnym potworom z show biznesu. Raczej widzę w nim skromnego artystę z okładki Earth To Ether osadzonego na stabilnym gruncie jazzowej egzystencji w pustelniczym odosobnieniu Dungeness*, z dala od zgiełku pospolitych dźwięków i krzyczących billboardów naruszających spokój ducha.
Double Talk otwiera nie byle jaka kompozycja – „Ascending”, której sam tytuł sugeruje nieszybki wzrost stopnia zawiłości faktury muzycznej wprost proporcjonalny do czasu jej trwania bądź też odwołuje się do nieprzeciętnego nastroju uniesienia za sprawą soprano sax przywodzącego na myśl angielski przymiotnik uplifting – „podniosły”. W najdłuższym fragmencie płyty „Oblivionville”, który brzmi jak niezwykła pocztówka dźwiękowa z wakacji w zacisznym miejscu, mamy pogranicze dwóch światów: elektronicznego i akustycznego – zapętlone partie fletu przechodzą płynnie w głośne solo tenor sax bez żadnych niepotrzebnych zgrzytów i dysonansów. Wyraźny brak kolizji między nimi robi jeszcze większe wrażenie zespolenia obu w jeden, mówiący takim samym głosem, za którym stoi wyjątkowy i niepowtarzalny w tym co robi, artysta – Theo Travis.
W „The Relegation Of Pluto” następuje deprecjacja wartości niemuzycznej, bowiem ta, sama zasługuje na wyjątkowo wysoką ocenę dzięki gitarowym riffom à la King Crimson będących klamrą dla całego utworu. A skoro wywołałem już ducha karmazynowego króla to powiem więcej, iż Robert Fripp udziela się tu gościnnie w trzech numerach („Oblivionville”, „The Endless Search”, Pallendream”), a jeden z nich – „The Endless Search” – nawet współtworzy z autorem Podwójnej gadki albo raczej Podwójnej gry. Jednakże, w odróżnieniu od innych "nieartystów", którzy nader często posługują się tzw. double-talk, jak małe dziecko smoczkiem, Travis nie ma złych intencji i nie zamierza niczego ukrywać przed nami słuchaczami, może z wyjątkiem tego, iż za sprawą Double Talk otrzymamy double pleasure – „podwójną przyjemność”.
Na płycie znajduje się jeszcze jedna perełka w koronie tego muzycznego uroczyska, a mianowicie cover przeboju Pink Floyd „See Emily Play” – zapętlony soprano sax wiedzie prym nad prostym akompaniamentem bębnów, gitary i Hammonda. Słuchając tej błyskotliwej interpretacji psychodelicznej „Emilki” Syda Barretta ma się wyraźne poczucie niezmąconej płynności muzyki i tak naprawdę trudno odgadnąć, gdzie jeden dźwięk się kończy, a drugi zaczyna. Warto także przy okazji wspomnieć o porywającym jazzie w rytmie bluesa w „And So It Seemed”, który zachwyca wyrazistymi solówkami gitary i saksofonu będącymi rzadkim popisem kunsztu muzycznego i umiejętności tworzenia wspaniałego nastroju, przy którym najtęższe wysiłki artystów pokroju Garry'ego Moore'a zwyczajnie bledną.
Travis na płycie Double Talk nie narusza w żaden istotny sposób jazzowego ładu, wręcz przeciwnie, wzbogaca i upiększa wymyślone przez siebie harmonie muzyczne, nadając im nieszablonowy charakter, jaki posiadają tylko dzieła wybitne, takie jak Bitches Brew Milesa Davisa czy Elastic Rock Iana Carra. Double Talk jest więc podwójną grą na ambientowo-jazzową nutę zdolną przełamać największy opór grymaśnego słuchacza do tej wytwornej muzyki i pokazać mu, że ten jazz wcale nie taki straszny jest...
* – fragment o wyjątkowości brytyjskiego miasteczka Dungeness w niniejszym tekście stanowi jedynie indywidualne odczucie jego autora, gdyż w rzeczywistości owe miejsce, jakkolwiek inspirujące zdaniem Theo Travisa, nigdy nie było bezpośrednim natchnieniem dla artysty w czasie komponowania tejże płyty.