Kolejna galahadowa reedycja poznańskiego Oskara. Ten materiał powinien być już dobrze znany polskim fanom. Sam pamiętam jak w czasach, gdy płyta kompaktowa była dosyć drogim rarytasem, zdzierałem do bólu kasetę z tymi nagraniami, wydaną przez krakowski Rock Serwis. Z tego też względu mam do pomieszczonej tu muzyki stosunek sentymentalny i traktuję ją raczej w kategorii klasycznego, pełnowymiarowego albumu tej brytyjskiej formacji. A przecież tak naprawdę nim nie jest, a historia owego krążka jest całkiem złożona.
Po pierwsze – jest to drugi w kolejności album Galahadu, choć zawiera w dużej mierze kompozycje zapisane jeszcze przed pojawieniem się debiutu, „Nothing Is Written”. Jej trzon stanowią zarejestrowane przez Steve’a Smitha, wiosną 1989 roku w „Room with a View” w Dorset, nagrania „One For The Records”, „Second Life”, „Parade”, „Earth Rhythm” i “Lady Messiah”. To one ukazały się na kasecie zatytułowanej „In A Moment Of Madness”, wydanej przez własną firmę Avalon. Na wiosnę 1993 roku, w tym samym studiu, grupa nagrała trzy kolejne utwory („Painted Lady”, „Ghost Of Durtal” i „Welcome To Paradise”) i dołączając je do zawartości wspomnianej kasety, wydała w tym samym roku na płycie o tytule „In A Moment Of Complete Madness”.
I to właśnie reedycję tegoż albumu otrzymujemy teraz. Jaki Galahad słyszymy? Nie napiszę nic odkrywczego i powielę tylko to, co napisałem ostatnio w recenzji płyty „Other Crimes & Misdemeanours…”. Słychać wyraźnie zespół silnie naznaczony wpływem Marillionu i Genesis. Muzycy gęsto korzystają z patentów stosowanych przez te zasłużone dla nurtu kapele (zmienna rytmika, orkiestrowe brzmienia syntezatorów, patos i charakterystyczna emfaza wokalna). O ile jednak pierwsze cztery utwory moglibyśmy nazwać całkiem zgrabnymi, melodyjnymi „piosenkami”, to już w wypadku „Painted Lady” napotykamy ujmującą, ascetyczną miniaturę a w „Lady Messiah”, „Ghost Of Durtal” i „Welcome To Paradise” stajemy przed długimi, wielowątkowymi rzeczami, tworzącymi podwaliny pod znakomite nagrania z albumu „Sleepers”.
Reedycja nie byłaby sobą, gdyby obok polepszenia jakości nagrań, nie zawierała bonusów. Oskar dorzucił do tego wydania kolejny galahadowy smakołyk - trzy nagrania, które pierwotnie znalazły się na wydanej w 1993 roku kasecie „Galahad’s Christmas Lecture”, zawierającej bożonarodzeniowy występ grupy z grudnia 1992 roku w Parish Hall w Witchurch. Nagrania brzmią oczywiście gorzej niż te studyjne, jednak możliwość usłyszenia żywych wersji „Ghost Of Durtal”, świetnego „Richelieus Prayer” czy przeróbki genesisowego „The Knife”, ten niedostatek rekompensuje. Zupełnie inną sprawą jest forma kapeli podczas występu. Nagrania się rozłażą, a Roy Keyworth nie miał najwyraźniej dobrego dnia, o czym można się przekonać słuchając jego gry we wspomnianym „Ghost Of Durtal”. Zamykając bonusowy wątek, żałuję tylko, iż zabrakło na płycie miejsca dla „Fanfare For The Common Man” Aarona Copelanda z repertuaru ELP, którą to kompozycję Galahad zaprezentował podczas tego samego występu. No cóż, płyta z gumy nie jest i z czegoś trzeba było zrezygnować.
Fajnie, że kolejna, zagrożona zapomnieniem płyta, cieszy uszy fanów. Mogą dzięki niej poznać dawne dzieje tej zasłużonej dla neoprogrocka kapeli.