To krótkie wydawnictwo jest rezultatem pracy Stevena Wilsona (Porcupine Tree, No-Man) przy użyciu gitary I laptopa. A konkretnie pierwszy utwór zawarty na płytce (zresztą świetnie wydanej w postaci małego srebrnego krążka. Samo wydawnictwo już ukierunkowuje nas na muzykę jak najbardziej alternatywną i niepopularną. I bardzo dobrze. Haze Shrapnel to mroczna, smutna, lecz wciągająca podróż przez nieznana krainę żalu i rozpaczy. Steven zawsze lubił takie kompozycje, a w swoich solowych projektach daje temu wyraz, dużo, dużo bardziej niż w macierzystych formacjach. Gitara, przetworzona na kilak sposobów, rozwleczony podkład klawiszowy i dużo basowego zdołowania.
Haze Shrapnel (Remix) to wariacja na temat pierwszego utworu zrealizowana przez projekt Freiband. Pod ta nazwa ukrywa się Frans de Waard, holenderski multiinstrumentalista wywodzący się z głębokiej awangardy. Współpracował między innymi z bardzo znanym Asmusem Tietchensem na płycie Daseinsverfehlung (o dokonaniach tego ostatniego można przeczytać w recenzji Das Digitale Vertrauen), a także z projektów Kapotte Muziek, Beequeen, Goem. Tutaj jeszcze bardziej zminimalizował i tak minimalistyczną wersję utworu Bass Communion. Brzmi to zadziwiająco. Doskonała dwudziestominutowa podróż w nieznaną, czarną pustkę.
Zdecydowanie polecam wszystkim fanom, ale – w słuchawkach i dość głośno.