Drugie dokonanie formacji Eldritch od początku mocno mnie frapowało. Po bardzo dobrym debiucie oczekiwałem świetnej kontynuacji, ale po pierwszych przesłuchaniach uznałem Headquake za pozycję słabą i ogólne rozczarowanie. Brak tu było tej swobody i fantazji, swoistej kompozytorskiej lekkości cechującej Seeds Of Rage. Wyczuwałem jakiś klaustrofobiczny, duszący klimat - dużo szybkich i ostrych, podobnych do siebie brzmień, mało dobrych, wyrazistych melodii. Bo Headquake to płyta dość trudna w odbiorze i wymagająca od słuchacza większego zaangażowania niż debiut. A kiedy już się zaangażujemy, kiedy wysłuchamy krążek wiele razy ? Cóż - sytuacja się zmienia. Każdy utwór posiada swoją głębię, swoje drugie dno, do którego - czasmi z mozołem - trzeba dotrzeć. Nagle okazuje się, że kompozycje są znacznie bardziej urozmaicone niż na pozór się to wydaje. Pojawiają się przemyślane zmiany nastroju, umiejętnie wpasowane w progmetalowy czad brzmienia akustyczne i fortepianowe. W porównaniu z debiutem bardziej wyeksponowana jest gitara Simone, która w ogólności wiedzie prym nad schowanymi raczej w tle klawiszami Smirnoffa. Doskonałe partie tego pierwszego można odnaleźć praktycznie na każdym kroku - że wspomnę tylko The Last Embrace, Lord Of An Empty Place, Sometimes In Winter czy śliczne zakończenie Dawn Of The Dying. Najlepszym zaś przykładem udanego łączenia mocnych i spokojanych kawałków jest Erase. Panowie z formacji Eldritch proponują nieco brzmieniowych smaczków jak np. śpiewanie szeptem przez Hollera - Ghoulish Gift, The Last Embrace czy mocno udziwnione tony klawiszy - zwłaszcza ten intrygujący "gwizd czajnika" z początku Clockwork Bed. Na wielką uwagę zasługuje też znakomita oprawa graficzna - nawiązuje ona treściowo do debiutu, ale jest dojrzalsza i o wiele bardziej przejmująca - klawiszowiec Smirnoff wykonał tu naprawdę świetną robotę.
Niemniej nawet po wielokrotnym przesłuchaniu płyta nie broni się do końca i wciąż upieram się przy stwierdzeniu, że jest pozycją nieco słabszą niż Seeds Of Rage. W dalszym ciągu brak mi tu tak wspaniałych, progmetalowych kompozycji jak Incurably Ill czy urzekających melodii rodem z balladki Cage Of Sins. Headquake to album bardzo ambitny, pokombinowany, ale pozostawiający uczucie pewnego niedosytu. Dla mnie to coś więcej niż pozycja dobra, ale mniej niż bardzo dobra. Jak dobrze, że można postawić połówkę (tylko bez skojarzeń proszę :-))