Act I: 1. Overture Scene 1: 2. The Storm 3. The Veil 4. Covenant of Faith 5. Rescue Scene 2: 6. The Cave 7. The Bonding 8. Ambush Scene 3: 9. Judgement 10. History Scene 4: 11. Confrontation 12. Vigil Scene 5: 13. Shadows Act II: Scene 1: 14. Fire Dance Scene 2: 15. Cursed 16. Closer 17. Disbelief 18. Murder 19. Eleventh Hour Scene 3: 20. Resting Place 21. The Hermit 22. Sands of Time Scene 4: 23. Embrace 24. The Night Before Scene 5: 25. Fire of Life Bonus video: The Making Of “She” Biography Discography Photo gallery Desktop images Weblinks
Całkowity czas: 160
skład:
The Singers: Agnieszka Świta – Ayesha / Clive Nolan - Leo / Alan Reed - Holly / Christina Booth – Ustane
The Instrumentalists: Mark Westwood - guitars / Martin Bowen - guitars / Richard West - keyboards / Steve Williams - keyboards / John Jowitt – bass / Scott Higham - drums and percussion / Ewaryst Nowinowski – oboe / Tomasz Wójtowicz – horn / Tomasz Starzec – cello
The Choir: Adrianna Bagniewska / Katarzyna Cichoń / Sonia Presz / Małgorzata Domagała / Roksana Wardenga / Aleksandra Kryszan / Adrian Dróżdż / Tomasz Raszowski / Marcin Michalik / Michał Bagniewski / Jakub Cieloch / Piotr Sendor / Choir conductor: Waldemar Gałązka
Ktoś złośliwie mógłby zapytać – a ileż to razy można o tej „caamorowej” rock – operze pisać?! W istocie - trochę już u nas o wspólnym dziele Clive’a Nolana i Agnieszki Świty było. Relacja z koncertu (i to niejedna!), tekst libretta czy wreszcie recenzja studyjnej wersji dzieła. Nie szkodzi. Ułatwi mi to niewątpliwie zadanie i nie będę musiał rozpisywać się na temat okoliczności powstawania pomysłu czy jego treści. Każdy czytelnik przy odrobinie dobrej woli spojrzy… lekko w prawo lub zajrzy do działów „Felietony” i „Relacje koncertowe”. Dzięki temu pozostanie mi zajęcie się oceną tegoż wydawnictwa bez zbędnych wstępów i dłużyzn.
Najistotniejszym faktem jest to, że recenzowany krążek DVD pozwala na zapoznanie się nie tylko z warstwą muzyczną ambitnego pomysłu Nolana, ale także z jego wizją sceniczną. Wydanie, które trzymam w ręku jest najskromniejszym spośród tych, które oferują zapis wizyjny koncertu odbytego w katowickim Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego 31 października ubiegłego roku. Jedna blaszka, bez wersji audio koncertu czy bonusowych krążków. To informacja dla tych, którzy mając nieco więcej zaskórniaków mogą sięgnąć po bardziej rozbudowane wydanie.
Zacznijmy od końca czyli spraw technicznych. Każdy kto zna całkiem liczny już katalog Metal Mindu z koncertami DVD, zarejestrowanymi w tym miejscu, niczym się nie zaskoczy. Pozycja wydana jest standardowo. Może bez jakichś nowości realizacyjnych i fajerwerków, utrzymuje jednak dobry poziom i stwarza słuchaczowi oraz widzowi zarazem, odpowiedni komfort. Malkontentów mogą naturalnie drażnić te same ujęcia, najazdy, itp. Z drugiej strony to… tak jakby narzekać na fakt, iż oglądamy kolejną sztukę ciągle w tym samym teatrze, do którego chodzimy od lat. Bez sensu. Nieprawdaż? Jeśli zatem jest już to kolejna pozycja z tego cyklu na naszej półce, potraktujmy ją jak następną wizytę w naszym ulubionym „rockowym teatrze”, tym bardziej, że ten doprawdy zawsze zachwyca swoim wnętrzem.
W dodatkach bez szaleństw. Krótka biografia projektu, dyskografia tegoż (szczegółowe informacje dotyczące wszystkich „epek” Caamory), bogata – trwająca 7 minut – zdjęciowa galeria z występu, linki oraz to co najważniejsze - trwający niecałe pół godziny bonus: „The Making Of She”. Co kryje się pod takim hasełkiem wszyscy pewnie doskonale wiedzą. Osią całego filmu jest wywiad z Nolanem i Świtą (…od pierwszego ich spotkania, po wrażenia odnoszące się do samego przedsięwzięcia scenicznego). Między ich wypowiedzi wplecione są ujęcia z prób i przygotowań do koncertu. Możemy posłuchać także wypowiedzi Christiny Booth, Johna Jowitta, perkusisty Scotta Highama czy naszych polskich artystów, członków chóru, biorących udział w spektaklu. Są również spontaniczne wypowiedzi fanów zarejestrowane tuż przed występem.
Czas na słowo o rzeczy najważniejszej - koncercie. Powiem zupełnie szczerze, że choć uwielbiam żywe granie i wszelkie rejestracje płytowe scenicznych popisów artystów, rock – operę „She” wolę zdecydowanie w jej wersji studyjnej. Sporo traci to dzieło odarte z tego studyjnego i realizacyjnego pietyzmu, zauważalnego na oryginalnych krążkach. Żywy, spontaniczny przekaz – tak czasami potrzebny na koncertowym krążku – tu uszczupla i upraszcza całą rock-operę czyniąc ją zdecydowanie skromniejszą. I piszę to mając świadomość, że tu i ówdzie dokonano studyjnych poprawek (pamiętam jak już po zakończonym koncercie muzycy konsekwentnie robili dogrywki do niektórych sekwencji) Zresztą wystarczy posłuchać uboższych wokalnych harmonii.
Spójrzmy na to, co widać. W tym wypadku pozostaje mi tylko powtórzyć zdanie, które napisałem swego czasu w koncertowej relacji. Scenografia nie powala. Ustawione po bokach sceny monumentalne ściany, czerwony, położony centralnie dywan, ekran z dodatkowymi animacjami (w wersji DVD „przeniesionymi” naturalnie na pełny ekran… naszego telewizora, co jest oczywiście urozmaiceniem) oraz stroje pięknych pań (zachwycające) i panów (podróżnicze – standardowe) to troszkę moim zdaniem za mało. Z pewnością zadecydowały pieniądze… i tak pewnie niemałe, biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia. Jednak, gdy podczas poszczególnych ujęć widzimy, mnóstwo muzyków ze swoimi instrumentami, leżące okablowanie, szklaną zastawkę perkusisty czy biegających z kamerą operatorów – czar delikatnie pryska. Wiem, że współczesny, awangardowy teatr korzysta z konwencji wymieszania scenicznego „sacrum” z tym, co powstaje niejako obok i zazwyczaj jest skrywane, ale…
Po głównych artystach tego przedsięwzięcia także widać, iż są muzykami, a nie aktorami. Bardzo dobra jest Świta, może momentami nazbyt ekspresyjna w swojej demonicznej mimice, niemniej widać, że przeżywa swoją sceniczną kreację. Razi Nolan. Najlepszym przykładem do tej lakonicznej uwagi niech będzie wykonanie wspaniałego „Shadows” z absolutnie patetycznym refrenem. Świta gestykuluje, dwoi się i troi, zaś znajdujący się obok niej Nolan, wtórujący jej drugim głosem, po prostu stoi bezwiednie z… ręką w kieszeni!
Żeby nie było, że wszystko jest tu źle! Ależ skąd. Imponuje energetyczna gra perkusisty Scotta Highama, urok i głos Christiny Booth (eeech.. szkoda, że umiera tak wcześnie) oraz przede wszystkim sam fakt zmierzenia się wszystkich artystów z tym dziełem na żywo. To rzadkość w rockowym światku. I chociażby właśnie dlatego warto nabyć tę rejestrację. Dla tych, którzy byli - będzie ona doskonałą pamiątką z miło spędzonego wieczoru. Poza tym… teatr zbyt dużej ilości widzów pomieścić nie mógł (i nie może), jestem zatem przekonany, że krążek znajdzie swoich amatorów wśród tych, którzy do „Wyspiańskiego” przybyć owego październikowego wieczoru nie mogli.