when you were a child unhappiness took the place of dreams
dreams are like water, colourless and dangerous
Swego czasu, jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, gdy dotarła do mnie druga płyta projektu This Mortal Coil, nie wierzyłem, że Ivo Watts – Russell zbierze kolejną grupę muzyków, którą zarazi swoim entuzjazmem i marzeniem. Moje podejście było tym bardziej uzasadnione, że większość ludzi, którzy udzielali się na pierwszych dwóch płytach TMC właściwie przestała już nagrywać bądź to w ogóle, bądź to dla wytwórni 4AD. A tu proszę, jaka niespodzianka. Ivo, nie dość, że zaprosił do nagrania całą gamę znakomitości (no, może mniej znanych tzw. szerokiemu odbiorcy), to jeszcze skomponował znaczną część utworów, które znalazły się na płycie. Niestety, gdy płyta się ukazała, krytycy nie szczędzili tej płycie złośliwości. W naszym kraju również. Nie wiem dlaczego. Przecież Ivo Watts – Russell zbudował bardzo przemyślane i ułożone dzieło wg tego samego schematu. Nikt chyba nie oczekiwał, że This Mortal Coil wymyśli na nowo proch! Przeciwnie, raczej należało się spodziewać, że Blood będzie wzorcową kontynuacją poprzedniej Filigree And Shadow. Ale, od początku.
Prym na płycie znowuż wiodą kobiece głosy – tym razem są to głównie siostry Rutkowski. Jak dla mnie – tchnęły niesamowitą lekkość w nagrania This Mortal Coil. Ich anielskie głosy brzmią nieprawdopodobnie świeżo i lekko, przywodząc na myśl taką radość, jakbyśmy z najbardziej mrocznych otchłani Hadesu wychodzili z powrotem na świat trzymając za rękę podążającą za nami ukochaną Eurydykę. Każdy z tych utworów, niezależnie czy śpiewa go Louise czy też Deirdre jest wspaniały. Obie panie na płycie wspomagają ponadto (od czasu do czasu) Caroline Crawley i Alison Limerick. Równie cudownie. Jednak największe wrażenie na mnie robi duet Kim Deal i Tanya Donelly. Z całym szacunkiem, ale tak pięknie, melodyjnie i nastrojowo, jak one w You And Your Sister nie zaśpiewałaby żadna z wcześniejszych wokalistek projektu TMC. A to przecież tylko zwykła ballada. Gitara akustyczna, nieziemski głos: absolutne piękno, porównywalne chyba tylko do My Father zamiatającego nasze strzaskane serca pod dywan.
Oczywiście płyta to nie tylko ballady, czy też inne pioseneczki, zaśpiewane rewelacyjnie lub wybitnie przez którąś z wokalistek. Bo Blood to również miniatury muzyczne, nagłe pochody basu, tryle skrzypiec i odgłosy realnego świata, wplecione w treści tej nieziemskiej muzyki. Szum fal, śpiew ptaków czy wsamplowany odgłos gaworzącego dziecka nadają płycie baśniowy wręcz klimat. I gdy już raz się w niego zapadniemy, nie pozostanie nam nic innego, jak nabrać powietrza w usta i zanurzyć się w te bijące o nasz brzeg fale romantycznych uniesień.
Znakomita płyta. Polecam. W sam raz na letnie wieczory pod gwiazdami.