Na początku wyjaśnijmy sobie pewną sprawę, aby nie było nieporozumień i zbędnych pretensji. Otóż tę płytkę nagrali didżeje… Zatem rozumiem, że w tym momencie fani Dream Theater idą na piwo i nie zamierzają szybko wracać. Bywa. Na tym albumie momentami wręcz dominuje latino – więc wcale nie protestuję, widząc jak fani Marillion, wzruszając ramionami natychmiast wciskają w swojej przeglądarce klawisz „back” i przechodzą do czytania newsów na Onecie. Sporo tu klimatów lounge, całkiem dużo sampli, przeszkadzajek i temu podobnych dźwięków, składających się na taneczne w sumie brzmienie nowej muzyki, zatem nie dziwi mnie zupełnie, że fani Pain Of Salvation pukając się w czoło i robiąc dziwne miny w moim kierunku biorą się za pisanie protest-listów przeciw moim recenzjom.
No dobrze. Ale gdybym wam powiedział, że śpiewa tu Perry Farrel (tak, ten PERRY FARREL, właśnie ten) i to na dodatek momentami tak delikatnie i łagodnie, jak potrafi to robić w swoich balladach … Bono? To jak? Dacie szansę tej muzyce. Warto. Nie wierzycie – posłuchajcie Revelution Solution.
No a jeżeli czytacie właśnie, że instrumentalny utwór tytułowy, The Cosmic Game porwie was swoim pięknem, znakomitą linią basu, ozdobioną perkusją brzmiąca równie surowo, jak w nie wytłumionym pomieszczeniu (jakby żywcem zsamplowano When The Leeve Breaks Zeppelinów!) – to jak – warto dać tej płycie szansę? Zapewniam, że tak!
A jeśli dodałbym, że The Heart’s A Lonely Hunter z udziałem Davida Byrne’a nieodparcie kojarzy się niżej podpisanemu z nagraniami słynnego Talking Heads. Takimi wyrafinowanymi Gadającymi Głowami Dwudziestego Pierwszego Wieku. Polecam to nagranie, bo to nowocześnie zaaranżowany, skomplikowany rytmicznie, z ciekawą linią melodyczną utwór. Elegancja w każdym calu.
Co jeszcze zwraca uwagę? Wykrzyczany przez wokalistę i oparty na pulsującym basie utwór Warning Shots, brzmiący jak wypadkowa Massive Attack i Portishead. Niby króciutkie nagranie, a tyle się w nim dzieje, że niejedną suitę można by spokojnie tymi emocjami obdzielić. Dalej? Jest hinduski w brzmieniu i klimacie Satyam Shivam Sundaram, świetnie zaśpiewany przez Gunjan. Doskonały, wysmakowany utwór instrumentalny Holographic Universe, pewnie swoistego rodzaju hymn na wejście dla wszystkich imprez clubbowych. Nieodparcie przyciągają moją uwagę wokalizy Gunjan w Doors Of Perception – bardzo charakterystycznie skonstruowanym nagraniem (takie połączenie muzyki hinduskiej, stylu Dead Can Dance i … Pink Floyd!!). Nawiązania do Massive Attack i Portishead wracają za sprawą znakomicie zaśpiewanego przez Sista Pat utworu Wires And The Watch Towers. Ten pulsujący bas, te wywołujące dreszcze pochody klawiszy, smakujące jak dobrze schłodzona wódka. Po prostu miodzio.
Wiem, pisanie recenzji płyty grupy Thievery Corporation w serwisie artrockowym (no, z założenia, ale zawsze) jest cokolwiek ryzykowne. Gdzie tu bowiem niekończące się solówki gitarowe? Ekhem, fakt, nie ma. Gdzie pasaże klawiszy, udające kilka orkiestr symfonicznych grających na raz? Wstyd przyznać – brak. Po prawdzie, jeśli jednak doczytaliście recenzję do tego miejsca, znaczy szukacie muzyki, która wyłamuje się z getta naszych wewnętrznych oczekiwań. Co nie ogranicza się do jednego stylu, który choć czasami modyfikowany, jednak dalej pozostaje zamknięty w ramy tego samego gatunku.
Posłuchacie? Wasz wybór, ja mówię, że warto.