Panie i Panowie - przed nami najprawdziwszy "progmetalowy wynalazek wynaleziony przez Dobasa i sprowadzony z Bieguna Północnego zapewne w limitowanym nakładzie" :-) Tak po prawdzie to sprowadzony przez Dianę (thx słoneczko ! :-) W swojej zasadniczej części jest to trzecie demo zespołu z kasety, która została wyprzedana w 1993 r. Zawarty tu materiał był przygotowany z myślą o debiutanckiej płycie, ale jakoś nic z tego nie wyszło i pierwszym, pełnoczasowym krążkiem formacji został doskonały Kadath Decoded. Utwory na wydawnictwie CD nie zostały w żaden sposób "podrasowane" - to oryginalne realizacje z 1991. Bonusem jest The Peak - nagrany w 1998 r. w celu umieszczenia na wydawnictwie składankowym. Payne's Gray anno domini 1991 tworzyli: Jan Schroder - g, flet; Martin Mannhardt - b; Hagen Schmidt - v (autor słów i lini wokalnych na podstawie liryk Meika Schwarz); Tomek Turek - k oraz Axel Baudendistel - dr. Całość muzyki wyszła spod pióra spółki kompozytorskiej Schroder - Turek.
Wrażenia z odsłuchu ? Nikogo zapewne nie zdziwi, jeśli powiem, że Infinity budzi mój zachwyt. Najważniejszym dla mnie faktem jest data wydania - 1991 r. Tak naprawdę to progmetal się wtedy ledwie wykluwał - mieliśmy za sobą technothrash, mieliśmy nagrania Queensryche, Fates Warning, Sieges Even, mieliśmy debiut Teatru Marzeń, w tymże 1991 r. na scenę z wielkim hukiem wkroczył Magellan. I oto zupełnie nieznany zespół z Niemiec nagrywa w "House - Studio" w Neuthardt materiał, który w niczym nie ustępuje dokonaniom ojców omawianego gatunku, na dodatek całość jest zrealizowana na dobrym, technicznym poziomie. Tylko życzyć innym tak udanych demówek. Co urzeka na recenzowanym krążku ? Ano wszystko, niemniej na plan pierwszy (i to wcale nie z nacjonalistycznej solidarności) wysunę grę klawiszowca - Tomka Turka. Śmiem twierdzić, iż jest ona przykładem jednej z pionierskich prób wprowadzenia jakże ważnego elementu dla progmetalu - wkomponowania w cięższy gitarowy podkład syntezatorowych, neoprogresywnych harców klawiszowych. Tomkowi wyszło to wręcz znakomicie - na dodatek potrafi on także zabłysnąć brzmieniem klasycyzującym oraz impresjami fortepianowymi, nie można zatem narzekać na brak urozmaicenia. Muzycznie Payne's Gray z 1991 r. najbardziej chyba zbliża się do Fates Warning, a w mniejszym stopniu Queensryche - brak tu charakterystycznych dla Dream Theater korzeni thrashowych. Niemniej jest jeszcze coś - kompozycja Unison. Przyznam uczciwie, że nie znam progmetalowego zespołu, który w 1991 r. miał w swym repertuarze stricte art-rockową kompozycję z wyeksponowanym fletem - przecież znakomity debiut Shadow Gallery pojawił się o cały rok później! Unison to właściwie romans fletu z klasycyzującym fortepianem, gdzie na trzeciego wpycha się czasami gitara - zaiste przepiękny kawałek - z pewnością nie powstydziłby się go Andrew Latimer z Camela. I oni nagrali to w 1991 r.! - jaka przeogromna szkoda, że Payne's Gray nie odniósł sukcesu, na który zapracował i zasłużył - tak oryginalnego zespołu ze świecą szukać. Bonusowy track The Peak to udana, podniosła piosenka pomimo, iż z formacją pożegnał się Tomek. Zastąpił go na klawiszach Rudiger Blank, zmnienił się także perkusista - nowa twarz to Daniel Herrmann. Niemniej to już nie ważne - Payne's Gray przestał istnieć i nagrywać. Współczesny art-rock, a zwłaszcza progmetal poniósł ogromną stratę. Posłuchajcie i zapłaczcie wraz ze mną.