Ocena:
7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
08.08.2006
(Gość)
Bracia — Fobrock
Jeżeli ktoś twierdzi, że dobry rock w naszym kraju sczezł, to wyzywam go na ubitą ziemię! Są jeszcze w Polsce kapele potrafiące sprawić, iż serce załomocze szybciej. Nie chodzi tu bynajmniej tylko o starą gwardię, lecz o młodą krew. Tak więc oto z morza kiczu zalewającego rynek wyłaniała się złota rybka, mająca daleko w tyle gusta i mody. Oto nadchodzą Bracia, jedna z najjaśniejszych gwiazd na rodzimym firmamencie...
Bracia to band założony przez… braci! Synowie wokalisty Budki Suflera, Wojtek i Piotr postanowili iść w ślady ojca i zakosztować chleba z muzycznego pieca. Mają już na swym koncie koncerty w Niemczech i Hiszpanii, w 2002 roku wygrali Koncert Debiutów w Opolu (utwór „Nie jestem inny”), zajęli też 5 miejsce krajowych eliminacjach do Eurowizji (utwór „Missing Every Moment). Jednak do 2004 roku zespół dręczyły liczne roszady w składzie. W końcu drugą gitarę chwycił Sebastian Piekarek, a za perkusją usiadł Krzysiek Patocki. Obaj mieli doświadczenie w branży, gdyż grali dla Kasi Kowalskiej. Również Tomasz Gołąb to nie żółtodziób, gdyż grał na basie dla Magdy Femme i Marka Raduli. Tak mocny skład był już w stanie nagrać album...
Zadebiutowali płytą „Fobrock”, na której wydanie sami harowali w pocie czoła i nikt z szeregów Budki do tego albumu palca nie przykładał. Mamy więc dowód, że bez względu na chwalebne koneksje rodzinne, można działać na własną rękę i ciężką pracą zyskać własny statut. Zasługują młodzi Cugowscy na pochwały, gdyż „Fobrock” to ewenement na rodzimej scenie. Ogniste, motoryczne riffy, ciężar i charakterystyczny, ocierający się o ekwilibrystykę, głos Piotra (Wojtek również ma mocny wokal, co pokazuje w „Prisoner”), przypominający manierą Chrisa Cornella i Davida Coverdale’a - wszystko to razem daje namiętną, melodyjną, wrzącą od emocji mieszankę grunge’u, siarczystego metalu i hard rocka, podsyconą nawiązaniami do Kings’X, Audioslave, Deep Purple i nawet AC/DC. Ale nie samym ostrym „grzaniem” Bracia na chleb zarabiają. Na „Fobrock” znalazły się też ballady „Mary Jane” i urzekające „Niczego Więcej” (z bluesowym posmakiem). W singlowym „Szara twarz” doszukamy się orientalizmów, a w „Missing Every Moment” można odnaleźć ambitny pop. Jeśli dodamy do tego jeszcze ciekawe teksty i fakt, że każdy kawałek na płycie jest wyśmienity, to otrzymamy przybliżony obraz „Fobrock”. Jedynym mankamentem jest okładka (czyżby inspiracja filmem „Hellraiser”?), ale zawartość muzyczna „Fobrock” w postaci 12 świetnych kompozycji w pełni ten niesmak rekompensuje. Jednak każdy powinien odczuć siłę braterstwa na własnych uszach…