1. Super Colossal/ 2. Just Like Lightnin’/ 3. It’s So Good/ 4. Redshift Riders/ 5. Ten Words/ 6. A Cool New Way/ 7. One Robot’s Dream/ 8. The Meaning Of Love/ 9. Made Of Tears/ 10. Theme For A Strange World/ 11. Movin’ On/ 12. A Love Eternal/ 13. Crowd Chant
Całkowity czas: 58:53
skład:
Joe Satriani – gitara, bas, klawisze/
Jeff Campitelli – perkusja/
Simon Phillips – perkusja
„Super Colossal”, album jednego z największych geniuszy gitary naszych czasów, wreszcie wylądował w moim odtwarzaczu. Lecz zanim zacząłem degustować krążek, przewertowałem ostatnie wywiady, jakich udzielił Joe Satriani. Podkreśla w nich, ile pracy włożył w „Super Colossal”, jak dopieszczał brzmienie, i cieszy się z eksploatowania nowych muzycznych rewirów. Fakt, słuchając „Super Colossal” uwagę przykuwa głównie brzmienie. Jeżeli chodzi o jakość kompozycji, to otrzymujemy klasyczne dzieło Satrianiego, jak zwykle wyciskającego intrygujące dźwięki z gitary, w swoim fenomenalnym stylu. Jest to solidna porcja Satcha na bardzo wysokim poziomie, którą znamy z jego poprzednich wydawnictw. Nie zawiódł, nagrał album jaki wielu gitarzystów chciałoby mieć w swoim dorobku. Bez słów powiedział tak wiele, co jest nie lada sztuką...
„Super Colossal” to zbiór bardzo dobrych utworów gitarowych, broni się jako spójna, spokojniejsza od poprzednich dokonań, całość. Żartobliwy „Crowd Chant”, lekko funkujący „Made Of Tears”, ognisty „Redshift Riders”, czy pachnący bluesem „Just Like Lightnin’” to kawał natchnionego rzemiosła gitarowego. Pierwszych kilka przesłuchań jest najcięższych, nie od razu można dotrzeć do drugiego dna płyty. Potrzeba kilku rendez vous z „Super Colossal” by odkryć wszystkie smaczki i wybryki Satrianiego. Co prawda kompozycyjnie wiele można przewidzieć, ale i tak radość ze słuchania tych dźwięków jest ogromna. Czuć w nich pasję i serce, luz i radość z grania. Mistrz po raz kolejny tchnął magię w pięciolinię i tym samym otrzymujemy wyśmienitą instrumentalną płytę, która może nie jest dziełem kolosalnym, ale na pewno długo będzie gościć w odtwarzaczach fanów. Pikanterii dodaje fakt, że legendarny producent Mike Frasier przyłożył rękę do brzmienia kilku utworów, a za perkusją usiadł wirtuoz Simon Phillips. Jest to znakomite ukoronowanie dwudziestoletniej działalności Satrianiego. W tę rocznicę sprawił radość sobie i tabunom melomanów...