Śledzę poczynania Centrozoon już od jakiegoś czasu. „Śledzę” – to ładnie powiedziane, bo dotarcie do nagrań tej grupy jest zarazem dość łatwe – wystarczy sięgnąć na ich stronę www – jak i dość trudne – bo do niedawna ich płyty można było nabyć sprowadzając je z zagranicy.
Oszczędzę wam szczegółów związanych z powstaniem grupy. Liczy się przecież tylko muzyka. A muzyka jest piękna. Zaczyna się od króciutkiej miniatury like a 1000 stars a zaraz potem pojawia się najdłuższe nagranie – Bigger Space – prawie dziesięciominutowy utwór w pełni oddaje nam „przestrzenność” tej muzyki. Podróż przez skrajności. Najpierw 32 sekundy, w których czas zastygł, niczym lawa polana wodą, a następnie prawie dziesięć minut soczystego, elektronicznego, rozimprowizowanego grania, w którym są wszystkie elementy uwielbiane przez nas w takiej muzyce. Syntezatorowe pasaże, gitarowe solówki, łamiące się rytmy instrumentów perkusyjnych, no i wreszcie ten delikatny aż do bólu głos Tima Bownessa. Fenomenalny utwór, łączący w sobie coś z improwizacji Focus, coś z przestrzenności Klausa Schulze, coś z romantyzmu Talk Talk.
Ten versions Of America – wspaniała, porywająca wersja. Napisałem “wersja” bo z oficjalnej strony zespołu można ściagnąć płytę “Ten versions of America”. Na której zamieszczono remixy tego nagrania. Tak niekiedy odmienne, że spokojnie można było z nich zrobić pełną płytę. Czy zatem na Never Trust The Way You Are umieszczono najlepszy kawałek? Trudno powiedzieć. Każde z nagrań ma bowiem swój urok.
Carpet Demon ma w sobie ducha Kraftwerk. A przynajmniej, jeśli nie Kraftwerk, to wczesnego – tego z Foxxem – Ultravox. Ten rytm, podawany w prosty, klawiszowym opakowaniu i suchy, oszczędny śpiew wokalisty. Taaak, to zdecydowanie demon dotknięty przez system. System Of Romance.
I takich nawiązań, choć może to zbyt wielkie słowo, jest na tej płycie sporo. Jak choćby Make Me Forget , wręcz idealnie wpasowujący się w stylistykę słynnego utworu Vienna, tu jednak ze znakomitym połączeniem gitary a’la … Robert Fripp.
Jak choćby Little Boy Smile – przesycony pastelowymi dźwiękami syntezatorów, oparty na rytmie elektronicznych instrumentów perkusyjnych i uzupełniony melodyjnym śpiewem Tima Bownessa, który pokazuje nowy wymiar muzyki pop XXI stulecia.
I tak już do końca. Wysoki poziom, bez dwóch zdań.
Najkrócej można to zrecenzować w ten sposób: Never Trust The Way You Are to taki Colour of Spring XXI wieku.
Znakomita płyta.
Kris
Ps. I tylko jedna rzecz na koniec. Sprzedawanie tego z nalepką „feat. Pat Masteloto” jest zwykłym nadużyciem. Owszem, Pat Masteloto bierze udział w tym projekcie. Ale w tak niewielkim stopniu, że to po prostu nie wypada tak pisać.