Jakiś tydzień temu otrzymałam przesyłkę z USA. W kopercie kilka płyt. Wybrałam jedną. Skromniutkie wydawnictwo, takie jakieś szare. Mało informacji we wkładce (zawsze słuchanie płyt zaczynam od oglądania okładek i studiowania tekstów). Charlie Dominici 03:A Trilogy Part 1.
Wszyscy maniacy Dream Theater z pewnością wiedzą, kto był pierwszym wokalistą tego zespołu. Z tym większą niecierpliwością oczekiwałam na pierwsze od 15 lat wydawnictwo Dominiciego. Grunt pod pierwszy solowy album został przygotowany. Z niekłamaną przyjemnością zapoznałam się z wydawnictwem WHEN DREAM AND DAY REUNITE (co by tu nie powiedzieć, jedno z lepszych wydawnictw DT w ostatnim czasie).
Króciutki album. Zaledwie 40 minut z małym „haczykiem”. W dodatku akustyczny: głos, gitara, harmonijka ustna. DT- puryści mogą być zaskoczeni. Wieści o „solowym Dominicim” krążyły swego czasu w sieci. I chyba oczekiwania były inne. 03- A Trilogy part 1 jest albumem rozwiewającym te oczekiwania. Nie wiem czy miarą klasy muzyka jest umiejętność radzenia sobie bez tych wszystkich bajerów, protoolsów, ale chyba coś w tym jest. Nużą mnie przekombinowane albumy o niczym, „techniczna ekstaza” też jest mi ostatnio obca.
Przygotowując się do napisania tej recenzji zapoznałam się z wywiadem udzielonym przez Charliego dla YtseJam.com. Myślę, że jedno zdanie z tej interesującej rozmowy warto przytoczyć: Jeśli fani DT będą słuchali tego albumu z otwartym umysłem, będą w stanie docenić tę muzykę to znaczy to dla mnie dużo więcej niż to że mają pewne określone oczekiwania, tego co chcą usłyszeć.
Wracając do muzyki. Bardzo przyjemne, typowo amerykańskie akustyczne granie. Troszkę „zaangażowane w tekstach”. Muzycznie Dominici eksploruje tereny zawłaszczone zarówno przez Bruce’a Springsteena, Boba Dylana, Neala Younga i Cata Stevensa. Melodie piosenek są bardzo chwytliwe i rozpoznawalne, czasami nawet ocierające się o „zapożyczenia”. Może jedynym zarzutem wobec albumu jest to, iż zaproponowana przez Dominiciego formuła akustycznego grania jest troszeczkę monotonna. Oj przydałoby się wpleść w te skądinąd ładne i ciekawe utwory troszeczkę urozmaicenia i dodatkowego instrumentarium (bardzo pasowałby hammond bądź też fortepian). Wspomniałam wcześniej o analogiach do Springsteena. Oczywiście twórczość Bossa z pewnością wywarła wpływ na Dominiciego. Zresztą sama jestem fanką Bruce’a, a jego akustyczne albumy uwielbiam.
No i najważniejsze: Charlie zaśpiewał znakomicie! Znakomita barwa, skala i możliwości. Być może mamy do czynienia z casusem „starego wina”. Jakoś tak wcześniej nie dostrzegałam głosu Dominiciego. W końcu zaśpiewał tylko na debiucie, prawda?
Podsumowując: 03 Trilogy Part 1 nie jest dziełem wybitnym, przełomowym. Być może oczekiwałam zupełnie innego albumu, bardziej w klimacie DT? Lubię jednak takie stylistyczne wolty. Nie śmiałabym napisać, iż jestem fanką DT z otwartym umysłem bo byłaby to opinia na wyrost, tym bardziej że nie znam się na muzyce, jak moi znakomici koledzy po piórze. Ale...podoba mi się 03 – A Trilogy Part 1.