Ars Nova — Reu nu pert em hru (The Book Of The Dead)
Ars Nova to najbardziej smakowity zespół, jaki poznałem
w ostatnim czasie. Wyobraźcie sobie bowiem dwie (a kiedyś były trzy...)
kobitki rasy żółtej, gwałcące klawisze i bębny tak, jakby kierowały czołgiem
bojowym... No, trochę przesadziłem, ale coś w tym jest. Japonki z Ars
Novy obywają się bez gitary, i wcale mi to nie przeszkadza. Współczesne
syntezatory, z dodatkiem szlachetnych Hammondów, gdy się je dobrze wykorzysta,
potrafią stworzyć gęstą i wielobarwną muzykę. Dominacja instrumentów klawiszowych
wcale nie rzuca się "w uszy", a bas (tym razem zagrał na nim wynajęty
muzyk - dawna basistka odeszła z zespołu) i bębny świetnie napędzają całą
maszynę. Ars Nova ma już swój specyficzny, orientalny styl i nie musi
się przejmować zarzutami "podrabiania" Emerson, Lake & Palmer. Melodie
migają przed uszami bardzo szybko, ale gdy się je uchwyci, potrafią prawdziwie
oczarować. Keiko Kumagai, obok naprawdę wirtuozerskich umiejętności, posiada
także dużą wyobraźnię kompozycyjną. Jej utwory często gwałtownie "hamują",
by potem stopniowo się rozpędzać aż do huraganowych pasaży klawiszowych.
Czasami można poczuć się jak w lunaparkowej kolejce - żołądek przyjemnie
podchodzi do gardła... Ciekawa jest też struktura płyty. The Book Of
The Dead to opowieść inspirowana mitologią egipską i składa się z
5 właściwych utworów, oddzielonych czterema krótkimi przerywnikami oraz
Prologiem i Epilogiem, co daje możliwość wytchnienia i wyciszenia się
po intensywnych muzycznych przeżyciach. Ten ogrom interesującej muzyki
trwa tylko.. 45 minut. W sam raz! (To zdanie kieruje szczególnie do panów
z Shadow Gallery).