Do albumów koncertowych zawsze odnosiłem się z wielką rezerwą i tak naprawdę do takich wydawnictw nigdy nie pałałem entuzjazmem. Dlaczego ? Cóż, koncert bezwstydnie potrafi obnażyć całą prawdę o zespole. Jest wielkim sprawdzianem i czasami nie chciałbym rozczarować się swoimi faworytami:-). Wiadomo...czego uszy nie słyszą...sercu nie żal. Z drugiej strony muzyka rockowa od zarania najlepiej sprawdza się w wersji live kiedy to pomiędzy publicznością i wykonawcą tworzy się magiczna więź....
Zespoły okołoprogmetalowe nie rozpieszczają nas płytami na żywo. Nie mam oczywiście na myśli Teatru Marzeń, który korzysta z każdej okazji by wepchnąć w ręce fanów kolejny krążek tego typu (przy jednoczesnym drenażu kieszeni tych drugich:-). Jak na razie w pamięci pozostają w sumie udane twory Vanden Plas (Spirit Of Live), Symphony X (Live On The Edge Of Forever) i Threshold (Concert In Paris, Critical Energy). Spuszczam zasłonę milczenia na pozycję Pain Of Salvation (12:5). Nie znam na razie także dwupłytowego wydawnictwa Superior (Ultra-Live). Biorąc pod uwagę mizerię progmetalowych płyt koncertowych z radością powitałem krążek Adagio przy jednoczesnej pewnej obawie.....czy zespołowi uda się odtworzyć na żywo owe wspaniałe orkiestracje ?
A Band In Upperworld jest rejestracja koncertu, który odbył się 17-go lutego 2004 roku w paryskim Elysee Montmartre. Hmmm....jednak stolica Francji ma swój magnetyzm:-). Jak należało przypuszczać na albumie znalazły się wybrane kompozycje z obu płyt Adagio (Sanctus Ignis – 2001 i Underworld – 2003). Niestety na „setliście„ nie odnalazłem mojego ulubionego The Mirror Stage.
Czy Adagio zdało koncertowy egzamin?
Myślę, że tak i to celująco. Bezsprzeczną gwiazdą jest tu lider Adagio, gitarzysta Stephan Forte prezentujący nienaganną technikę i powalające brzmienie. Kevinowi Codfertowi udało się wyczarować „keyboardowe” symfonie urzekające nas na płytach studyjnych.....jednak można. Sekcja rytmiczna w osobach panów Hermanny i Lebailly bezbłędnie porusza się w zawiłych rytmicznie „wygibańcach”. No i niepowtarzalny David Readman. Wokalista w studio może oszukać słuchacza różnymi technicznymi sztuczkami natomiast koncert bezlitośnie pokazuje jaki „koń jest”. Pan Readman dysponuje potężnym aparatem głosowym i tak ważną dla frontmana charyzmą. Doprawdy trudno złapać Davida na jakimkolwiek „boku”. No i konferansjerka.....w sumie niezła z paroma zapożyczonymi od Ozzy’ego „I can’t f*****g hear you” :-). Wielka szkoda, że paryski koncert był jednym z ostatnich gigów Davida z Adagio. Obecnie kapela posiada nowego wokalistę, którego nie miałem okazji słyszeć. Znajomi, którzy brali udział w zeszłorocznym ProgPower Fest twierdzą, że nowy „mikrofonowy” nabytek Adagio sobie radzi.....pożyjemy, sprawdzimy.
Bez mrugnięcia polecam A Band In Upperworld. Nawet tym, którzy podobnie jak ja nie przepadają za albumami koncertowymi. Oczywiście byłoby lepiej gdyby Adagio uszczęśliwiło nas płytą DVD.....może w przyszłości.
P.S.Jak na razie album ukazał się tylko w Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie wiadomo do końca czy reszta świata również będzie miała okazję cieszyć się tym krążkiem......ale od czego są zakupy netowe. Moja przesyłeczka z koncertem Adagio szła z Osaki do Bydgoszczy......niecały tydzień:-).