Mamy nasze RHCP? Mogłoby się tak na początku wydawać, ale nie. Niestety nie.
A co mamy? Wkurwiającą mieszaninę muzycznego paździerza i naprawdę fajnych muzycznych pomysłów. Dlaczego aż tak skrajnie? Bo mam wrażenie, że ta płyta została zrobiona na „odpieprz się”. Jakby ci ludzie nie nagrywali własnej płyty, tylko odrabiali jakąś ciężką pańszczyznę.
Zaczyna się naprawdę efektownie – „Turnin’ Around”, ale im dalej tym gorzej. Pojawia się uzasadnione podejrzenie, że sporą część partii wokalnych układał ktoś, kto bardzo nie lubi wokalisty, bo starał się je skomponować tak, żeby były jak najbardziej drętwe, jak najmniej pasowały do reszty i jak najbardziej obnażyły niedostatki głosowe wokalisty. Gościu miejscami normalnie fałszuje. Głos ma płaski, o nieprzyjemnej barwie i wąskiej skali, do tego śpiewa siłowo, aż słychać, jak się męczy, żeby głos wydobyć z siebie. Jak trzeba wydrzeć się mocniej to jeszcze coś tam nawet daje radę, ale jeśli trzeba po prostu zaśpiewać, to zapomnij. Czy on się słyszał, czy myślał, że słuchaczowi można taki kit obżenić? Samo to dyskwalifikuje „Amfibię” jako poważny album. Voda musi znaleźć sobie dobrego wokalistę, albo szkoda ich czasu i pieniędzy na dalszą działalność.
Muzycznie – dobry początek i akceptowalny koniec, razem cztery na jedenaście utworów na przyzwoitym, albo dobrym poziomie. I utwór kuriozum – „Empathy” – beznadziejne zwrotki, ale refren, chórki i solo na klawiszach – kapitalne. Właściwie najlepsze podsumowanie całej płyty – czyli coś fajnego, wymieszane z ewidentną niedoróbką.
Zastanawiam się dlaczego ta płyta jest jaka jest. Znaczy taka zła. Ale zła nie dlatego, że muzycznie całkiem do luftu, tylko zła, bo niechlujnie zrobiona. Przecenili swoje możliwości, zabrakło szczypty samokrytycyzmu, a i nie znalazł się nikt, kto bym im powiedział – Panowie, może tego jeszcze z raz posłuchacie, zanim pokicacie z tym do tłoczni? Pewnie nie, pewnie całe otoczenie wyrażało zachwyt, a muzycy, tacy dumni i bladzi, pchnęli to na plastik. No to niech dalej otoczenie wyraża swój zachwyt. Ja nie muszę.
Gwiazdek nie będzie, bo nie do końca można to jednoznacznie ocenić. Ale serdecznie odradzam – szkoda czasu. Im się nie chciało poświęcić trochę więcej czasu, żeby zrobić to porządnie, my nie musimy go marnować, żeby tego słuchać.