Niewiele o nich wiadomo, wylewni w tym względzie nie są. Niech wystarczy zatem to, że pochodzą z Finlandii, jest ich sześciu, a Fragile Things to ich debiutancki album. No dobra, mówią jeszcze że chcą przede wszystkim odkrywać i komponować muzykę, która jest czasem wzruszająca i emocjonalna, czasem zabawna, a czasami nawet ponura i ciężka.
Ich debiutancka płyta to tylko osiem kompozycji i winylowe trzy kwadranse muzyki. Faktycznie dość różnorodnej. Wszak już pierwszy utwór Way Back Home – kto wie czy nie najpiękniejszy w zestawie - zwodzi nieco na manowce. Bo to piosenka bardzo stonowana, klimatyczna i choć z rockowym zadziorem, mająca ducha pewnej atmosferyczności, którą potrafią generować Anathema czy Antimatter. Do tego ubrana w niezwykle ładną melodię.
Tych ładnych melodii i zgrabnych refrenów dalej nie brakuje, tylko że wyznaczony w otwarciu jakby progresywny kierunek umyka i zastąpiony jest graniem zwykle lżejszym w wyrazie, chwilami wręcz nośnym i popowym, niekiedy bujającym rytmicznie (Solitude, Time Is A Window), ale też bardziej surowym i brudnym (Jezebel), czy wręcz rozpędzonym i punkowym (Still Awake). To oczywiście nie znaczy, że wszystko to co w środku albumu ma jakąś mniejszą wartość artystyczną. Tym bardziej, że całość świetnie spaja klamrą przecudnej urody utwór tytułowy (Fragile Things), do którego zresztą artyści przygotowali teledysk.
Trudno ich "oskarżać" o jakiś progrock, bo i kompozycje są dość zwarte i nie mamy tu gitarowych solowych tyrad. Panowie potrafią jednak tworzyć niezwykle zgrabne harmonie wokalne dodające tej różnorodnej muzyce spójnego wyrazu. Fajnie się tego słucha i nie można się znużyć. Jak na debiut to bardzo dojrzałe granie. Cóż, pozostaje mi tylko przywołać fragment promocyjnego tekstu pomieszczonego na ich stronie, w którym serdecznie zapraszają do przyłączenia się do ich muzycznej wyprawy. Warto.