Kiedy pojawia się coś takiego jak The Third Project pojawia się w mojej głowie ta sama myśl: dlaczego takich grup jest u nas tak niewiele.
The Third Project to warszawsko-pucko-ostrołęcki kwintet sformowany stosunkowo niedawno, przez co zawartość „When Rememberance Becomes A Thing” dziwi jeszcze bardziej. Dziwi dlatego, że jak na tak młody twór zawartość debiutanckiego krążka jest zaskakująco dojrzała. Zespół wie czego chce, ma obraną drogę i świadomie oraz pewnie nią podąża. Produkt jest spójny, przemyślany i – co najważniejsze – bardzo dobry.
The Third Project dość swobodnie obraca się w kręgu dość szeroko pojętego rocka progresywnego, czego pierwsze dwa numery („A Letter Home”, „When Rememberance Becomes a Thing”) są koronnym przykładem. Jest całe mnośtwo fajnych połamanych faktur, zwrotów tempa, do tego dochodzi świetna praca sekcji rytmicznej. Zachwyca zwłaszcza druga ze wspomnianych kompozycji, dodatkowo okraszona świetnymi gitarowymi zagrywkami w stylu Budgie.
Najjaśniejszy fragment to, według mnie, bardzo tajemniczy „The Sea of Slaves” z umiejętnym przejściem w drugiej części utworu w nieco bardziej mroczny i zakręcony finał.
Urozmaiceń jest kilka, przez co całość nie nuży; „Following The River” to w zamyśle prostszy i bardziej przystępny od pozostałych numer, jednak nie stworzony z zamysłem zawojowania list przebojów, lecz bardziej będący odskocznią i przerywnikiem. Odmianą od progresywnych zakręconych dźwięków jest również balladujący „Tears In The Rain” ze wstępem nieśmiało ocierającym się o hendrix’owe „Little Wing”, który nie może się nie podobać.
Jednak ostatnie kilkadziesiąt minut „When Rememberance Becomes a Thing” wypada najbardziej okazale. „Appointment In Samara” z wyróżniającymi się partiami klawiszy, „Beirut Blues” z umiejętnie budowanym napięciem, poprzez delikatny gitarowy wstęp oraz zakręcone pasaże w dalszej części kompozycji, czy wreszcie „Ember Stones” z wiodącą rolą klawiszy i - plumkającymi na lekko floydową tu i ówdzie modłę – partiami gitary oraz spokojnie i spójnie prowadzoną manierą. Utwoey te stanowią świetny finał krążka jako całości. Jest tutaj bowiem wszystko to, czego w tego typu muzyce słuchacz poszukuje najbardziej. Są tutaj i świetne instrumentalne partie (warsztatu technicznego muzykom nie można odmówić) i zapadające w pamięć fragmenty. The Third Project bardzo zaskakuje na swoim debiucie dojrzałością, ciekwymi pomysłami i ekstraligowym wykonaniem. Całość stworzona jest z polotem i fantazją.
Mam nadzieję, że The Third Project się wkrótce przebije, gdyż przezentują muzykę zaskakującą dobrą, nietuzinkową o wysokim poziomie i nie zasługującą na obojętność i marginalizację.
ArtRock.pl życzy powodzenia!